Tym razem podróż polegała na spacerku swobodnym krokiem, co zajęło jakieś 15 minut. Mimo że do dawnego Browaru Obywatelskiego mam tak niedaleko, na wystawę udało mi się dotrzeć dopiero na jakieś dwa tygodnie przed jej zamknięciem. Browar jest bardzo interesującym zabytkowym miejscem, z pewnością jednym ze świadectw rozwoju śląskiego przemysłu. Powstał pod koniec XIX wieku jako konkurencja dla wciąż działającego prężnie Browaru Książęcego, który jest znacznie starszy (1629). Przez wiele lat wyróżniał się muralem na jednym z budynków przy torach kolejowych – to nieistniejące już dzieło przedstawiało kozła zlizującego pianę z kufla piwa. Było łatwo zauważalne dla pasażerów wszystkich pociągów przejeżdżających przez stację Tychy.
Niestety Browar Obywatelski nie wytrzymał transformacji gospodarczej i działalność piwowarska została tam zarzucona w latach 90. XX wieku. Przez pewien czas istniała tam rozlewnia coca-coli, później przeniesiona do nowych zabudowań obok (dziś już też nie działa). Od początku bieżącego stulecia jest własnością prywatnej firmy, która przeprowadziła, jak to się mówi, rewitalizację, oznaczającą niestety całkowite usunięcie oryginalnego wyposażenia budynków (po części wywiezionego już wcześniej). Jednak dzięki tej rewitalizacji są one w dobrym stanie i żyją – są użyteczne dla miejscowej społeczności. Znajduje się w nich m.in. restauracja i galeria sztuki o swojskiej nazwie Tichauer Art Gallery.
I właśnie w tej galerii urządzono znakomicie przygotowaną wystawę malarstwa Zdzisława Beksińskiego, fotografika i malarza-abstrakcjonisty pochodzącego z Sanoka. Jest to z pewnością obecnie jeden z najsławniejszych na świecie polskich artystów. Mało kto też nie słyszał, że był ojcem Tomka Beksińskiego, znakomitego tłumacza (zwłaszcza Bondów i Monty Pythona) i radiowca, a przy okazji dość niekonwencjonalnego człowieka. Beksiński senior zasłynął ponadto tragiczną śmiercią – został zamordowany w 2005 roku w swoim warszawskim mieszkaniu przez młodego patola, syna znajomych, który przyszedł wyłudzić od niego pieniądze.
55 obrazów wystawionych w Tychach pochodzi z różnych kolekcji (sanockiej, japońskiej, a także prywatnych) i stanowi przekrój przez całą malarską twórczość Beksińskiego, który malował praktycznie od początku lat 60. Co ciekawe, prace z okresu PRL-u są bogate kolorystycznie, ale z czasem paleta Beksińskiego stawała się coraz bardziej stonowana i w ostatnim okresie życia mieliśmy już praktycznie monochromatyzm oparty głównie na szarościach, bielach i zgaszonych błękitach. W latach 90. Beksiński zainteresował się też graficznymi możliwościami komputera i tworzył też prace cyfrowe (ogólnie zawsze był otwarty na nowinki techniczne, nagrywał wypowiedzi swoje i rodziny na magnetofonie, początkowo szpulowym, rejestrował też sporo swojego życia na filmie i kasetach wideo).
Wystawa obejmuje również reprodukcje niektórych fotografii, prezentację multimedialną i film VR, oglądany oczywiście za pomocą gogli wirtualnej rzeczywistości. Choć są one dodatkowo płatne, zdecydowanie warto je obejrzeć, gdyż obrazy w tych prezentacjach ożywają dzięki technice komputerowej. Szczególne wrażenie robi to na filmie VR, w którym widz wchodzi praktycznie do wnętrza tych dzieł i jak to bywa w przypadku tej techniki, może rozglądać się w nich na wszystkie strony. Biorąc pod uwagę zamiłowanie artysty do komputera można przypuszczać, że takie rozwinięcie jego twórczości spotkałoby się z aprobatą Beksińskiego.
Miłośnicy malarstwa Beksińskiego mogą odwiedzić jeszcze kilka innych miejsc w kraju, przedstawiających jego osobę i twórczość: przede wszystkim galerię w Sanoku, ale także Nowohuckie Centrum Kultury (część kolekcji Dmochowskich – Piotr Dmochowski był przez wiele lat marszandem Beksińskiego), Miejską Galerię Sztuki w Częstochowie oraz muzeum we Wrocławiu (prawdopodobnie Muzeum Sztuki Współczesnej znajdujące się niedaleko Hali Stulecia).