Dzień 2. Muzeum Ghibli
Studio Ghibli słynie z rewelacyjnych filmów anime, które bardzo lubię (zwłaszcza „Spirited Away”, „Mój sąsiad Totoro” i „Laputa – podniebny zamek”). Tego bakcyla połknąłem jeszcze za PRL-u, kiedy to obejrzałem „Dzieci wśród piratów” (tytuł oryg. Animal Treasure Island) jakieś 4 razy. No dobra, formalnie Studio Ghibli jeszcze wtedy nie istniało, ale Miyazaki zrobił 13-odcinkową mangową adaptację tego filmu.
Wizyta w muzeum Ghibli to prawdziwe magiczne odwiedziny w świecie baśni – ma ono kształt wielkiego domu, pełnego zakamarków i zbudowanego pozornie bez planu. Większość odwiedzających stanowią dorośli 🙂 co tylko dowodzi, jak bardzo tęsknimy za baśniowością. Dom jest pełen pięknych eksponatów – dziwnych maszyn, plansz pochodzących z prac nad różnymi filmami… W jednym z pomieszczeń stoi Nekobus (kot będący autobusem, występuje w „Mój sąsiad Totoro”), po którym dzieciaki mogą łazić, a w środku ma pełno tych pluszowych czarnych kulek 🙂
Niestety, nad czym ogromnie ubolewam, nie wolno tam było robić zdjęć w środku 😐 a zanim się o tym dowiedziałem, zdążyłem zrobić tylko dwa. Zatem głównie z zewnątrz. Siedzieliśmy tam prawie 3 godziny (w tym projekcja 15-minutowego filmu), było niesamowicie. Zaskoczyło mnie tylko, że w TAKIM miejscu prawie nie było informacji po angielsku (ok, niektóre książeczki były). Wydałem na merczandajz tylko nieco ponad jednego mana (10 000 jenów), do kasy trzeba było stać w kilometrowej kolejce. Podziwiam samozaparcie małżeństwa z Niemiec, które stało za mną jedynie po to, by kupić dwie pocztówki…