Dzień 2. Przejazd na Naksos
Po lunchu pojechaliśmy w inną część wyspy, do nowego portu znajdującego się na południowym ramieniu Santorynu. Ze szczytu klifu do portu prowadzi obłędna, karkołomna szosa z licznymi serpentynami (zdjęcia będą w jednym z dalszych odcinków). Na dole jest „terminal” promowy, czyli zasadniczo długa wąska buda ze znikomą liczbą ławek i ledwo zipiącą klimatyzacją. A ponieważ prom kursujący między Santorynem a Pireusem mieści 2 tysiące ludzi, oczekiwanie na niego w tych warunkach jest wyrafinowaną torturą niczym na kole Iksjona. Jednakowoż Iksjon przynajmniej znieważył cieleśnie Herę, a my byliśmy niewinni.
Na szczęście duże promy kursujące na długich trasach są super. Dużo miejsca w środku, wygodnie, dwa bary i coś w rodzaju fast foodu, pokłady otwarte i zamknięte, a jak się ktoś uprze, to da radę się nawet przemycić w VIP section mającej miękkie, komfortowe fotele, bo panuje tam luz, a biletów chyba nie sprawdzają…
Naksos jest największą z wysp cykladzkich. Zamieszkana była już 200 tysięcy lat temu, tyle że wtedy ze śródziemnomorskiego Słońca i miejscowych surowców mineralnych korzystali neandertalczycy. Homo jakoby sapiens pojawił się z kolei na wyspie około 10 tys. lat temu. Wtedy też zaczęto eksportować z Naksos szmergiel – skałę zawierającą drobnoziarnisty korund i kwarc, stosowaną jako materiał ścierny (korund, przypomnę, należy do najtwardszych znanych substancji, 9 w skali Mohsa). Na archipelagu powstała tzw. kultura cykladzka, która uczyniła z wyspy poważny ośrodek handlu (VIII-VII wiek p.n.e.). Nieco później, za czasu Greków, rozwinięto też wydobycie marmuru, z którego Naksos słynie do dziś (aczkolwiek jego złoża eksploatowano już w III tysiącleciu p.n.e.). Kawałki marmuru można tu nawet znaleźć na niektórych plażach, ładnie wygładzone przez fale.
Przypływających na Naksos wita Portara – portal wejściowy po niedokończonej, a potem oczywiście rozebranej świątyni Apollina (jej kawałki wcześni chrześcijanie wykorzystali do budowy domów, a siedzący na Cykladach od XIII do XVII wieku Wenecjanie – ufortyfikowanego pałacu książęcego). Pomyślana jako największa świątynia w tej części basenu Morza Śródziemnego, była bardzo ambitnym projektem tyrana Ligdamisa (VII/VI w. p.n.e.). Warto przypomnieć, że w starożytności „tyran” oznaczał po prostu samowładcę; określenie to nabrało negatywnego wydźwięku głównie wskutek nastawienia Greków, którzy od królów woleli demokrację, ale – wbrew obiegowej opinii – bynajmniej nie powszechną. Niestety po śmierci Ligdamisa budowę zarzucono. Świątynia miała powstać na małej wysepce obok Naksos, dziś połączonej groblą z główną wyspą.
Wyspa Naksos jest miejscem dobrze znanym z mitologii greckiej. To tu dorastał Zeus, gdy Rea ukryła go przed wrogością ojca, uprzednio poczęstowawszy Kronosa kamieniem; tu narodził się bóg wina i ekstazy Dionizos. Matką Dionizosa była śmiertelniczka imieniem Semele, według jednej z wersji – kapłanka Zeusa, którą ojciec bogów i ludzi nawiedził pod postacią orła. Niestety rzecz doszła do uszu Hery, która przybrała postać staruchy i namówiła Semele, by ta poprosiła swego boskiego kochanka o spełnienie jednego życzenia – aby ukazał się jej w pełnej mocy. Głupi Zeus, nie wiedząc, o co poprosi Semele, przysiągł na wody Styksu, że spełni jej prośbę; niestety śmiertelniczka nie zniosła objawienia pełni majestatu boga i spłonęła, pozostawiając po sobie dziecko, zbyt jednak niedojrzałe, aby przeżyć. By uratować przyszłego Dionizosa, Zeus zaszył go sobie w udzie i donosił, stając się tym samym pierwszym mężczyzną w ciąży 😛
Nieco później heros ateński Tezeusz wiózł do domu z Krety ukochaną Ariadnę, która pomogła mu pokonać potwora Minotaura, zapewniając sposób na wydostanie się z Labiryntu. Dzięki niej Tezeusz uratował Ateny zmuszone traktatem do wysyłania na Kretę co roku siedmiu dziewic i siedmiu młodzieńców. Niestety, gdy okręt Tezeusza zbliżył się do Naksos, Ariadna wpadła w oko Dionizosowi, który ukazał się herosowi we śnie i nakazał pozostawić dziewczynę na wyspie. Bóg pojął ją potem za żonę, więc myślę, że prędko się pocieszyła po stracie, gorszy był natomiast los Tezeusza. Pogrążony w smutku po utracie ukochanej zapomniał o umowie z ojcem Egeuszem – w razie, gdyby udało mu się pokonać Minotaura, miał zmienić czarne żagle okrętu na białe. Nie uczynił tego jednak, więc wypatrujący powrotu syna król Aten ujrzał na horyzoncie czarne żagle i zrozpaczony rzucił się ze skał do morza, które nazwano od jego imienia Egejskim. (Pani pilotka wycieczki, dysponująca dość nowoczesną „znajomością” mitologii greckiej, nie omieszkała opowiedzieć nam nieco odmiennej, ufeministycznionej wersji mitu).
Miasto Naksos, do którego przypłynęliśmy (właściwie nazywa się Chora), jest typowym cykladzkim miasteczkiem z pomalowanymi na biało domkami spiętrzonymi na wzgórzach, stromymi wąskimi uliczkami i kościółkami wciśniętymi między zabudowę. Są to bardzo urokliwe miejsca nawet biorąc pod uwagę ogromną liczbę sklepików z artykułami turystycznymi, lodziarń i tawern.