Dzień 13. „Okinawa, one way”
W piątek rano połknął nas wielki żelazny ptak i polecieliśmy z Kumamoto do Nahy, stolicy prefektury Okinawa.
Okinawa to już jest inna Japonia. Jeśli ktoś, tak jak ja, przywykł do łatwości poruszania się po japońskich miastach i okolicach komunikacją publiczną – pociągami, tramwajami, autobusami, a zwłaszcza metrem – to Naha, czy w ogóle Okinawa będzie pewnym szokiem, gdyż są tu w zasadzie tylko autobusy plus linia kolejki jednoszynowej. W pierwszej połowie XX wieku na wyspie Okinawa zbudowano kilka linii kolejowych, miasto miało też tramwaje i trolejbusy, ale wszystko to uległo likwidacji w trakcie okupacji amerykańskiej, bo Amerykanie kładli nacisk na rozbudowę dróg. Miasto jest dziś przez to kompletnie zakorkowane.
Odmienność Okinawy, a zwłaszcza jej kultury, wynika z jej historii – w okresie od XV do XIX wieku było to osobne państwo, królestwo Ryukyu, które władało większością Wysp Ryukyu (archipelag Okinawy stanowi ich część). Królestwo to było ważnym ośrodkiem handlowym w tym rejonie Azji i miało dobre stosunki z Chinami. Na początki XVII wieku zostało najechane przez Japończyków, ale prawie do końca XIX stulecia zachowywało jeszcze pewną niezależność aż do zniesienia królestwa w 1879 roku i włączenia wysp do terytorium Japonii.
Na Okinawie i innych wyspach archipelagu panuje klimat podzwrotnikowy – gorąco, duża wilgotność powietrza, częste deszcze. Sprzyja to uprawie wielu ciepłolubnych roślin, np. ananasów i trzciny cukrowej (właśnie na potrzeby transportu tej drugiej zorganizowano pierwsze linie kolejowe na Okinawie – początkowo jeździły nimi wagoniki ciągnięte przez ludzi, potem przez konie). Zdążyliśmy dziś odwiedzić jedno miejsce, mianowicie Okinawa World, w którym znajduje się duża jaskinia krasowa, Wioska Królewska i muzeum tych, co pełzają.
Jaskinia jest fascynująca – dla turystów udostępniono prawie kilometrowy odcinek, składający się z kilku większych sal i łączących je korytarzy. Mnóstwo formacji geologicznych (podobno samych stalaktytów jest milion), podziemne strumienie i niewielkie wodospady. Obok jaskini znajduje się mały ogród tropikalny.
Wioska Królewska to tak naprawdę zespół warsztatów poświęconych różnym rodzajom tradycyjnego rzemiosła (np. wypalanie figurek z gliny, wytapianie szkła, gra na tradycyjnych instrumentach itd.). Oczywiście wszędzie pełno też sklepów 🙂
Kilka słów trzeba też poświęcić lwom. No, powiedzmy, że lwom. Są to Si-sa, bóstwa chroniące przed demonami, ustawiane parami przed wejściem do domu. Miłośnicy starych filmów o potworach powinni skojarzyć je z twarzy – w „Terrorze Mechagodzilli” występował niejaki Król Sisa i to był właśnie ten okinawski bożek.