Dzień 11. Gorące źródła i podróż do Kumamoto
Ryokan w Beppu był bardzo spartański, a będąc facetem słusznego wzrostu nie mieściłem się w kiblu. To jednak jest nieważne wobec uczynności jego właścicielki, która, jak pisałem wcześniej, rano podrzuciła nas na początek szlaku z gorącymi źródłami (co zaoszczędziło nam co najmniej pół godziny –bez tego nie obeszlibyśmy całości), a potem podwiozła nas z gratami na dworzec.
Mieszkańcy Japonii są w ogóle niezwykle uczynni wobec przyjezdnych – wystarczy, że człowiek się zatrzyma i wygląda na niepewnego, co robić, a zaraz ktoś podejdzie. A jeszcze jak Madzia zaczyna gadać po japońsku, to co najmniej pięć minut z głowy. W Kyoto pewien starszy pan pomógł nam przy bankomacie i okazało się, że pięć lat mieszkał w Polsce, na pożegnanie powiedział nam „do widzenia” 🙂 W Narze wolontariusz przewodnik miał polskich znajomych 🙂 W Matsuyamie jakaś pani pomogła nam dotrzeć na odpowiedni przystanek tramwaju. W Aso, gdy wybraliśmy się na spacer szosą na wulkanie, po chwili jakiś młody gość zatrzymał swój samochód i spytał, czy nie trzeba nas podwieźć. Świetni ludzie.
OK, wracamy do gorących źródeł. Gorące są, para bucha, okolica to istne marzenie dla ojdyra i jego geotermii. (Tak przy okazji, spotkaliśmy tu pierwsze w Japonii stado kotów 🙂 ). Szlak turystyczny wiedzie przez siedem miejsc, w których są sadzawki o różnych kolorach, ferma krokodyli, akwaria z tropikalnymi rybami i gejzer. Niestety na wytrysk się spóźniliśmy, a następnego nie doczekaliśmy, bo trzeba było spieszyć na pociąg do Kumamoto. W każdym razie Beppu było jednym z najciekawszych miejsc tej wycieczki, zaraz po Kioto ze Ścieżką Filozofów i mniej uczęszczanymi świątyniami.
Prefektura Ōita, w której znajduje się Beppu, ma najwięcej źródeł geotermalnych w Japonii, bo prawie 4800 i najwyższą łączną „wydajność” – wypływ ze wszystkich źródeł sięga 296 tysięcy litrów na minutę.
Szlak gorących źródeł pobił wszelkie rekordy, jeśli chodzi o dziwaczną „angielszczyznę”:
W Beppu jest też słynne kąpielisko, gdzie można tańczyć z wil… to znaczy moczyć się w gorącej wodzie z kapibarami; niestety mieliśmy za mało czasu na tę atrakcję.
Połączenie Beppu z Kumamoto jest w ogóle dziwne z uwagi na ukształtowanie terenu (głównie z powodu wulkanów, które narobiły zamieszania). Trzeba jechać najpierw na zachód wzdłuż północnego wybrzeża wyspy i odbyć przesiadkę w Kokurze, gdzie można się załapać na Shinkansen do Kumamoto.
Shinkansenów jeździ masa, średnio na każdej stacji co dziesięć minut w obie strony. W ciągu ponad 50-letniej historii pociągi te przewiozły ponad 5,3 miliarda pasażerów bez ofiar śmiertelnych. Maksymalna robocza prędkość pociągów tej sieci to 320 km/h, a rekordowa 603 (aczkolwiek to osiągnięcie pociągu typu maglev). Pociągi te są niezwykle wygodne (co jest zresztą charakterystyczne dla japońskich ekspresów i pociągów pospiesznych). Rozstaw szyn sieci Shinkansen (te pociągi mają osobne torowiska, nie łączą się ze zwykłymi) wynosi 1435 mm (podobnie jak w Polsce), podczas gdy większość japońskich kolei ma rozstaw wąski 1067 mm.