Część 1. Pekin i okolice, dzień 3./3
Świątynia Lamy
Jest to jedna z kilku świątyń buddyjskich (a nie TEJ lamy :)), jakie odwiedziliśmy. Z jednej strony można powiedzieć, że wszystkie świątynie buddyjskie są do siebie podobne – składają się z trzech głównych pawilonów na dziedzińcach otoczonych pomniejszymi zabudowaniami, w pawilonach głównych zawierają bardzo podobne posągi (swoją drogą zestawienie chińskiego Buddy typu uśmiechnięty tłuścioch z prawdziwym indyjskim Buddą – człowiekiem o wysokiej kulturze, było nie było księciem – jest z lekka szokujące) i wszystkie służą do wędzenia turystów w dymie z kadzidełek. Ale na ogół każda ma jakąś specyfikę, czytaj: przyczynę, dla której przyjeżdżają turyści – bo dla buddystów (wśród których było sporo pięknych Chinek, tyle że nie bardzo wypadało im robić zdjęcia) to mniej ważne. Poza tym są to bardzo urokliwe miejsca. Feng shui, czyli zasady rządzące w Chinach projektowaniem wnętrz i zewnętrz 🙂 powodują, że u nich byle furtka w płocie wygląda fantastycznie. Tak przy okazji – na sporej części moich zdjęć nie ma ludzi, ale tylko dlatego, że się mocno starałem. Takie miejsca, jak Wielki Mur, Zakazane Miasto, Pałac Letni czy tereny Terakotowej Armii są zatłoczone przeraźliwie.
Świątynia Lamy jest świątynią buddyjską. Świątynie buddyjskie w Chinach mają standardowy układ: trzy główne pawilony, w pierwszym jeden Budda (powitalny), w drugim – trzech Buddów (przeszłości, teraźniejszości i przyszłości), a w trzecim… niespodzianka, jeszcze jeden Budda. Oczywiście wszystko to w malowniczym otoczeniu ogrodowym lub parkowym, zależnie od dostępnego miejsca.
Na pierwszym planie – skrzynie do palenia kadzidełek, innymi słowy – sprzęt do wędzenia turystów.
Dzwon buddyjski. Za drobną opłata można było sobie dryndnąć.
Budda typu Majtreja, czyli metroseksualny indyjski książę 🙂
Stanowiska modlitewne, jak widać nowoczesne
Na ogół każda ze świątyń, do których się ciągnie turystów, ma jakiś element wyróżniający. W przypadku pekińskiej Świątyni Lamy jest nim posąg Buddy w trzecim pawilonie – wykonany z jednego kawałka drewna sandałowego, łącznej długości – bagatela – 26 m; sam posąg wznosi się na 20 m i jest wkopany na 6 m w ziemię, coby się nie przewrócił. Rekord Guinessa w kategorii posągów drewnianych (zdjęcia są kiepskie, bo nie wolno fotografować w środku – w tej świątyni akurat stali goście, którzy pilnowali).
Budynki świątynne
Zautomatyzowany modlitewnik
Przejazd do Xi’an
Na koniec dość wypełnionego zajęciami dnia ruszyliśmy na jeden z pekińskich dworców, by wsiąść do pociągu niebylejakiego – ekspresu do Xian (tam gdzie terakotowa armia)