Część 3. Longmen i Shaolin, dz. 6./1
Klasztor Shaolin
Jedziemy do klasztoru. Samo miasto raczej brzydkie, choć położone w ładnej górskiej okolicy.
Wejście na teren kompleksu klasztornego
Pokaz na wolnym powietrzu, ciekawszy niż ten, na którym byliśmy
Stoimy w absurdalnej kolejce do bezsensownego teatrzyku, w którym kilku panów fikało koziołki, a inni machali imitacjami naginat z ostrzami niczym z folii aluminiowej. Biały Lotos powinien tu zrobić porządek.
Sprzęt treningowy
Miejsce do treningu/medytacji, whatever you choose
Wzdłuż drogi, którą szliśmy, ciągnął się taki kompletnie zarośnięty ciek wodny
Do samego klasztoru turystów się nie wpuszcza. Można zwiedzić świątynię i tzw. „las pagód”. Świątynia jest najpierw. Jest to typowa świątynia buddyjska – trzy główne pawilony,
wanny do palenia trociczek
i nastrój.
Tu mnisi ćwiczyli twardość palców, wyciskając dziury w korze miłorzębu
Mnisi rozprowadzają merczandajz. Jak głosiły tabliczki – cena nie podlega targowaniu się, bo wszystkie towary zostały pobłogosławione przez mnichów. To znaczy włącznie z tandetnymi długopisami i portretami Mao 😀
Mniej typowy Budda – leżący, czyli śpiący w nirwanie. Czy jakoś tak
Ja jestem king Brusli karate miszcz
Dziury w posadzce wytupane przez pokolenia biednych uczniów
To nie jest chrzcielnica, ale ładna
Wazonik z marmuru
Budda z brązu
Wielbłąd z… krwi i kości (nie, nie sprawdzałem ;))
Las pagód. Piękne miejsce; w pagodach mnisi chowają zmarłych towarzyszy (po skremowaniu). Im więcej pięter ma pagoda, tym ważniejszy był jej lokator. Niektóre są naprawdę bardzo stare (może z czasów Białego Lotosu :)).
Hotel w Louyang
W Luoyang mieliśmy bezapelacyjnie najlepszy hotel podczas całej wycieczki. Działa tu zwykle zasada, że im mniejsze miasto, tym lepszy hotel, przy czym jednak mniejsze miasto w skali chińskiej oznaczało 1,5 miliona mieszkańców (ale tam są wsie mające 650 000 dusz). Hotel wyglądał w środku znakomicie, pokoje były wyposażone w kąciki herbaciane z mnóstwem wody do picia (bardzo ważne w klimacie, w którym panuje stale 35 stopni i wilgotność powietrza na poziomie 100%), szlafroki, parasole, a nawet własne komputery (niestety dostęp do popularnych zachodnich serwisów był mocno ograniczony). Sporą osobliwością było też wielkie okno między łazienką a pokojem, na szczęście można je było zasłonić grubą kotarą.
A Biały Lotos to Pai Mei, mistrz sztuk walki z filmu „Kill Bill”, twórca Techniki Pięciu Palców Rozsadzających Serce, za pomocą której zrobił kiedyś mnichom z Shaolin jesień średniowiecza.