24. Ulver „The Assassination of Julius Caesar”

Dwie kolejne płyty to płyty „powrotowe”. Norweskiego zespołu Ulver („Wilki”, zbieżność z naszymi czysto przypadkowa) słuchałem gdzieś na przełomie stuleci, ale potem grupa miała przerwę, a ponadto jej muzyka jakoś zaczęła mnie męczyć. Przypomniałem sobie o niej dopiero w 2017 roku, kiedy jeden z moich studentów (pozdrowienia dla Aleksandra Olbrycha) wrzucił na Fejsa zajawkę nowej płyty o przydługim tytule „The Assassination of Julius Caesar”. Kiedy posłuchałem tych nowych kawałków, musiałem specjalnie rzucić uchem na stare płyty, żeby sprawdzić, czy to jest rzeczywiście ten sam zespół. W nowych piosenkach było zdecydowanie więcej melodii, przynajmniej w porównaniu z tym, co pamiętałem. „Zamordowanie Julka Cezara” jest rzeczywiście znakomitą płytą, o bardzo dojrzałym brzmieniu, moim zdaniem niemającą za wiele wspólnego z ukłonem wobec komerchy, co niektórzy fani grupie zarzucali (zresztą dla równowagi następny krążek Ulver jest tak awangardowy, że słuchać się go nie da). Natomiast „Assassination” wysłuchałem mnóstwo razy, a dwa najdłuższe fragmenty, „Rolling Stone” i „Coming Home” uważam za iście genialne. Bardzo dobry był też koncert, na którym byłem we Wrocławiu, zwłaszcza że ten drugi kawałek został na nim rozciągnięty do jakichś 20 minut. Niestety miejsce, w którym koncert się odbywał, szumnie zwane „Centrum Koncertowym A2”, kompletnie nie nadaje się do organizowania imprez muzycznych. Akustyka jest tam kiepska, brak wygód dla widzów, to po prostu dawna hala fabryczna albo magazyn. W dodatku znajduje się w wybitnie nieprzyjemnej okolicy Wrocławia. Być może ma nastrój postindustrialny, ale raczej do Mad Maksa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *