Kornetyt (ang. cornetite) jest fosforanowym minerałem miedzi, o wzorze Cu₃(PO₄)(OH)₃. Widać tu pewne podobieństwo do azurytu i malachitu, tyle tylko, że w tej dwójce występuje anion węglanowy zamiast fosforanowego. Kornetyt często współwystępuje więc z malachitem (trzecie zdjęcie od końca), a także z chryzokolą (czwarte od końca), tyle że nie jest zielony, a niebieski, od morskiego błękitu po szafir.
Jak widać m.in. na ostatnim zdjęciu, charakterystycznym kształtem kryształów kornetytu jest ośmiościan, ale często występuje on w postaci „rozplaskanej”, tworząc swoiste kokardki lub gwiazdki. Twardość 4,5, gęstość 4,1 g/cm³.
Nazwa tego minerału (tłumaczona przez GT na „zapalenie rogówki”) pochodzi od nazwiska belgijskiego geologa Julesa Corneta, który na przełomie XIX i XX wieku prowadził poszukiwania zasobów naturalnych w Kongu (będącym wtedy kolonią belgijską), a zwłaszcza w Katandze. Kornetyt był pierwszym nowym minerałem odkrytym na terenie tego kraju. Znaleziono go w kopalni „Gwiazda Kongo” w okolicy miasta Lubumbashi, będącego wielkim ośrodkiem górnictwa miedzi i kobaltu (do Konga należy połowa znanych obecnie światowych zasobów tego drugiego metalu).
Mimo iż pan Cornet wykładał na belgijskiej akademii górniczej Ecole des Mines, źródła milczą o jego tytułach naukowych, podają za to, że należał do grupy geologów utrzymujących, jakoby prace górnicze nie mogły być przyczyną trzęsień ziemi, powszechnie zwanych dziś „szkodami górniczymi”. Dzięki uczynności tych bezstronnych fachowców belgijskie i francuskie kopalnie węgla zostały uwolnione od obowiązku kompensowania powodowanych przez siebie strat. Tym samym pan Cornet może się dobrze czuć w gronie płatnych „ekspertów”, takich jak ci, co się zarzekali już w XX wieku, że palenie papierosów jest nieszkodliwe, a ołów emitowany masowo do środowiska wskutek spalania etyliny to betka. Ale może wróćmy do mineralogii i innych weselszych rzeczy.
Kornetyt to bardzo rzadki kamień, który jak dotąd znaleziono – prócz Demokratycznej Republiki Konga – w południowo-zachodnich USA, środkowym Chile, australijskim Queenslandzie, a najbliżej Polski – w południowo-zachodnich Niemczech, w okolicy Feiburga. Z uwagi na atrakcyjny wygląd jest bardzo poszukiwany przez kolekcjonerów, ale żeby zdobyć efektowny egzemplarzy z dużymi kryształami, trzeba wyskoczyć z grubych setek dolarów. Znalazłem na eBayu sześciokilowy kamulec pokryty pięknie błękitnym kornetytem i wyceniony na jedyne 5700 USD (plus 30 za koszty wysyłki). Radzę się szybko decydować.
Oczywiście tak cenny i piękny minerał nie mógł ujść uwagi magików kamieni. Wedle „słownika metafizycznego” o oryginalnym tytule Crystalarium kornetyt jest kamieniem barana (jak mniemam, chodzi o znak zodiaku). Sprzyja zrozumieniu miłości i wybaczania, umożliwia posuwanie się naprzód i otrząsanie się z niezdecydowania. Aktywuje czakrę gardła pod kątem komunikowania się i ekspresji twórczej, a poza tym jest powiązany z czakrą serca i brwi (ang. brow), o której pierwsze słyszę. Może zresztą chodzi o czoło? No to czołem, do następnego odcinka.
[zdjęcia za pośrednictwem strony mindat.org, autorzy: Thomas Thieme, Dominik Schläfli × 2, Tony Peterson × 2, Stephan Wolfsried × 2, Elmar Lackner, Martins da Pedra, Chris Emproto, Michael C. Roarke, Yaiba Sakaguchi, Christian Bracke, Mario Finocchiaro, Matteo Chinellato]