16. No-One Lives Forever

Microsoft Windows, PlayStation 2, Mac OS X

„No-One Lives Forever” z 2000 roku jest drugim w tym towarzystwie FPS-em. Ale jakim! Uwielbiam tę grę za całkowicie unikatowy setting – to „Bond w spódnicy” rozgrywający się w latach 60. (a zatem zimna wojna). Gramy jako „The Operative”, brytyjska superagentka Cate Archer, posługująca się różnymi elementami uzbrojenia, ale także liną z kotwiczką, elektroniką unieszkodliwiającą kamery systemu bezpieczeństwa, bamboszami-króliczkami (ułatwiają skradanie się) i sarkazmem. Poza tym ma w arsenale wnerwionego kotka (robot-bomba), spray do perfum będący spawarką (do otwierania zamków i kłódek) i wiele innych gadżetów wyglądających jak kosmetyki. Gra zawiera dużo elementów skradanki i choć nie jest to Thief ani Dishonored, często musimy główkować, jak przemknąć się bez wzbudzania alarmu. Zwłoki i ogłuszonych przeciwników musimy w tym celu usuwać z widoku (Cate dysponuje też „perfumami” rozpuszczającymi ciała). Dwa lata później ukazała się następna część, moim zdaniem równie dobra, wzbogacona o elementy rozwoju postaci (był też spinoff z innym bohaterem, ale to knot niewart dłuższego opisu). Oficjalny timeline NOLF zaczyna się w 1667 roku wraz z założeniem firmy produkującej ser Saulsberry.

Obie części składają się z szeregu misji spiętych zgrabną fabułą (byłby z niej IMHO lepszy Bond niż te ostatnie z Craigiem) i rozgrywających się często w bardzo niezwykłych miejscach, takich jak dzielnica przyczep kempingowych podczas tornada, bawarski hotelik (z którego uciekamy po gzymsie), plac budowy wieżowca, pociąg (musimy kryć się przed konduktorem, bo na początku nie mamy biletu), zabytkowa dzielnica japońskiego miasta (a la Kioto), wrak statku (pod wodą), baza kosmiczna w stanie nieważkości, spadający samolot pasażerski pozbawiony paliwa, linia kolejki linowej itd. Gra okraszona jest angielskim humorem i wieloma nawiązaniami do filmów szpiegowskich (oraz serialu „Rewolwer i melonik”, oryg. „The Avengers”). Ma też bardzo fajny soundtrack stylizowany na muzykę z epoki. Fabuła polega na tym, że bohaterka jest agentką tajnej organizacji UNITY zajmującej się utrzymywaniem pokoju na świecie, która stawia czoła organizacji H.A.R.M. zajmującej się zakłócaniem pokoju na świecie (ze znalezionych w trakcie gry dokumentów wynika, że ów skrót miał oznaczać Hair Alternative Replacement Membership, aczkolwiek ang. harm oznacza „krzywdę, szkodę”).

Wydawcą jest studio Monolith, należące do moich ulubionych w branży – wydało wiele gier FPS, w które grałem z przyjemnością. Prócz NOLF-ów, także 2 części Blood, 2 części Condemned, F.E.A.R., z innych gatunków RPG (stylizowane na japońskie) Septerra Core, polską turówkę taktyczną Gorky 17, a ostatnio dwie części action RPG Middle-Earth, z których pierwsza ma nawet dużo wspólnego z Tolkienem. Na stworzonym przez Monolith silniku LithTech działały też m.in. Might and Magic IX, Medal of Honor: Pacific Assault i niesławny polski Mortyr.

Na obrazkach: okładka, pani Archer w grze (ale w drugiej części, w pierwszej wygląda gorzej), dwa zdjęcia z misji, Inge Wagner (miniboss z 1. części, z zamiłowaniem do śpiewania utworów swojego imiennika) i Magnus Armstrong (miniboss z 1. części, nawrócony pomocnik w 2. części).

Kategorie: