Dzisiaj na tapet idzie minerał zwący się po angielsku owyheeite, co zgodnie z zasadą ufonetyczniania (bardzo nielubianą przez polskich miłośników mineralogii) powinno się spolszczyć na „ołajhiit”. Ale wtedy bojówka mineralogiczna wjechałaby mi na chatę, więc krakowskim targiem pozostaniemy przy „owyheeit”. Ta nieludzka nazwa pochodzi od Owyhee County w stanie Idaho, gdzie znajduje się lokalizacja charakterystyczna minerału – konkretniej jest to jedna z dawnych kopalń srebra zwana Kopalnią Biedaka (ang. Poorman Mine).
Owyheeit zatem jest siarczkowym minerałem srebra, ołowiu i antymonu, o wzorze Ag₃Pb₁₀Sb₁₁S₂₈. Zatem nie tylko nazwę ma nielichą, ale także stechiometrię. Twardość 2,5, gęstość 6,25 g/cm³, krystalizuje w formie długich pręcików, często krzyżujących się ze sobą. Prawdę mówiąc, nie jest on szczególnie efektowny, ale nie mogłem się powstrzymać przed umieszczeniem tu minerału o takiej nazwie. W niektórych egzemplarzach igły owyheeitu wnikają w kryształy kwarcu, co świadczy o tym, że oba minerały krystalizowały przynajmniej częściowo równocześnie.
Jest to raczej rzadki minerał, MinDat podaje jakieś 100 miejsc występowania, głównie w USA. Jest jedno trafienie z Polski, z kamieniołomu granitu Michałowice w Karkonoszach, pod Jelenią Górą.
Owyheeit łatwo roztwarza się w gorącym stężonym kwasie solnym i to w zasadzie wszystko z mało specjalistycznych wiadomości, co można o nim znaleźć (oczywiście dla magii kamieni nie istnieje).
[zdjęcia za pośrednictwem strony mindat.org, autorzy: Gianfranco Ciccolini × 2 (w tym wiodące), Rruff Project, Allan Young, Carsten Böhm, Eugene & Sharon Cisneros, Volker Betz]