Tym razem na tapecie coś nietypowego – bizmut. Metal, Bi. Normalnie niezbyt ciekawy, bo – jak większość metali – szary (po wypolerowaniu może dość błyszczący). W szczególnych warunkach krystalizuje jednak w formie tęczowej i ta wygląda już zupełnie inaczej (w sumie mnie najbardziej przypomina kawałek błyszczącego plastiku). Bizmut jest pierwiastkiem z grupy azotowców, znanym mniej więcej od XV wieku i odkrytym przez alchemików. Jego nazwa pochodzi prawdopodobnie od staroniemieckiego „Bisemutum”, czyli „biała masa”. W naturze występuje dwukrotnie częściej niż złoto, ale w przeciwieństwie do niego – bardzo rzadko w postaci rodzimej (pierwiastkowej). Bizmut jest jedną z nielicznych substancji, których gęstość maleje ze spadkiem temperatury (cecha charakterystyczna wody poniżej temp. 4°C). Stosuje się go m.in. do wytwarzania łusek nabojów, luster i reflektorów oraz jako zamiennik ołowiu w produkcji rur i szkieł, ponieważ jest mniej toksyczny (zasadniczo jak go nie połkniemy, to jest bardzo mało szkodliwy).