Pozornie niepozorny siarczek molibdenu MoS₂, uważam jednak, że ma swój urok, gdyż należy do grupy związków o połysku metalicznym (który normalnie jest charakterystyczny dla metali). Skąd ten połysk? Jego źródłem jest (upraszczając sprawę) obecność w krysztale gazu elektronowego/chmury elektronowej, czyli zbioru elektronów mających swobodę ruchu. Substancje mające tę cechę przewodzą prąd elektryczny i wcale nie muszą do tego być metalami, jak np. grafit albo czarny fosfor. Albo prawie przewodzą, gdyż molibdenit jest półprzewodnikiem. Z wyglądu praktycznie nieodróżnialny od grafitu, jedynie na podstawie znacznie większej gęstości. Jest jednak równie miękki, jak grafit (1-1,5 w skali Mohsa) i ściera się jak grafit, przez co w wielu przypadkach mylono go z grafitem i używano do rysowania.
Molibdenit pięknie krystalizuje w postaci wielowarstwowych sześciokątów. Wykorzystywany jest jako główna ruda molibdenu. Poza tym może też zawierać ren, którego jony zastępują jony molibdenu w sieci krystalicznej. Molibdenity o zawartości 1-2% renu są obecnie jedynym źródłem tego pierwiastka, bardzo ważnego dla człowieka, gdyż wchodzi w skład katalizatorów służących do produkcji bezołowiowej benzyny wysokooktanowej, a także superstopów odpornych na wysokie temperatury, stosowanych na części do silników odrzutowych. Natomiast molibdenit był na początku XX wieku używany w tzw. detektorach kryształkowych, które były główną częścią prymitywnych odbiorników radiowych – co ciekawe, działały one bez źródła prądu! Po angielsku detektor kryształkowy nazywa się „cat’s whisker detector”, prawdopodobnie z uwagi na obecność cienkiego drucika, który komuś skojarzył się z kocim wąsem (przedostatnie zdjęcie). Molibdenit ma ciekawą strukturę, składa się z mianowicie z warstw zbudowanych z atomów siarki i upchanych między tymi warstwami atomów molibdenu (ostatnie zdjęcie).
[zdjęcia za pośrednictwem strony http://mindat.org (poza dwoma ostatnimi), autorzy: Harold Moritz, Enrico Bonacina, Petr Fuchs, Elmar Lackner]