Bardzo dawno nie było żółtych kurczaczków uranylowych, zatem dziś kasolit Pb(UO₂)(SiO₄)·H₂O. Twardość 4-5, czyli duża jak na takie minerały, gęstość nawet 6,5 g/cm³, ponieważ ołów (i uran też lekki nie jest). Nazwa tego minerału pochodzi od miejsca, w którym go znaleziono, mianowicie od kopalni Kasolo w regionie Górnej Katangi w Demokratycznej Republice Konga (bardziej znanej jako kopalnia Shinkolobwe). Kasolit jest jedynym zatwierdzonym minerałem krzemianowym zawierającym równocześnie ołów i uran.
Kasolit powstaje jako produkt utlenienia uraninitu (ditlenku uranu), ma zabarwienie od jaskrawożółtego do brązowawego. Występuje, prócz Konga, w Gabonie, Niemczech, Anglii, Francji, Australii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Meksyku. Jest silnie radioaktywny. Bywa zanieczyszczony torem, innym radioaktywnym pierwiastkiem. Prawdopodobnie to kasolit był wykorzystywany jako pomarańczowy pigment do ceramiki przez amerykańską firmę Homer Laughlin China Company, specjalizującą się w naczyniach o jaskrawych kolorach o nazwie Fiesta. Pomarańczowe talerze Fiesta dają 20 miliradów na godzinę (próg szkodliwości wynosi 100 radów na dzień, tak że nie przekroczy się go nawet gdyby obłożyć się tymi naczyniami na całą dobę). Firma działa z przerwami od 1936 roku, przy czym w czasie drugiej wojny światowej amerykański rząd w interesie projektu Manhattan skonfiskował jej zapas pigmentów uranowych. W związku z tym przerwano produkcję tej serii w 1944 roku, a w 1959 wprowadzono ponownie już z użyciem zubożonego uranu. Ostatecznie zaprzestano używania tych pigmentów w 1972 roku, ponieważ mimo bardzo niskiego poziomu promieniowania amerykańskie ministerstwo zdrowia odradza używanie ceramiki z radioaktywnymi pigmentami. Zasadniczo jest to element panikarskiej fobii panującej w USA – uran (i inne szkodliwe metale ciężkie) miałyby być ługowane (z wypalonej glazurowanej ceramiki?) przez potrawy, zwłaszcza silnie kwaśne.
Przy okazji jeszcze anegdotka. Jeśli ktoś się zastanawia, jak wygląda praca chemika, to przytoczę opowieść służącej Jönsa Jacoba Berzeliusa, słynnego szwedzkiego chemika uważanego za odkrywcę toru.
– Powiedz nam, co twój pan robi w tym laboratorium przez cały dzień? – pytano ją.
– No cóż – odpowiedziała służąca. – Najpierw z samego rana przynoszę mu z szafy różne proszki, kryształy, płyny i takie inne chemikalia.
– Aha. A później? Co on z tym później robi?
– Później on to wszystko zlewa do wielkiego naczynia.
– No i co dalej?
– Dalej zlewa to wszystko do naczynia mniejszego.
– No i? – pytano z coraz większym napięcie.
– I potem wylewa to wszystko do kubła, a ja następnego dnia opróżniam go do rynsztoka.
[zdjęcia za pośrednictwem strony mindat.org, autorzy: Paul Schumacher, Stephan Wolfsried, Minerales de Torres, BB, Matteo Chinellato, Joy Desor, Paul de Bondt]
Anegdota za Gołembowiczem.