Z serii „minerały o dziwnych nazwach” – wroewolfit (dokładnie po angielsku wroewolfeite i ni za cholerę nie wiem, jak to spolszczyć, łrułulfit?). Błękitny kolorek podpowiada nam, że może to być minerał miedzi(II), i rzeczywiście, to Cu₄(SO₄)(OH)₆·2H₂O. Twardość 2,5, gęstość 3,3 g/cm³. Nazwa pochodzi od Caleba Wroe Wolfe’a, profesora geologii na Uniwersytecie Bostońskim. Znaleziono go w kilkudziesięciu miejscach na świecie, w Polsce w okolicy Polkowic. Odkryto go w strefie utleniania starej kopalni ołowiu; powstaje jako minerał hydrotermalny w wyniku utleniania złóż miedzi, czasem także na hałdach z kopalń. Makroskopowo wygląda jak niebieski nalot na skale.
Związek ten można też otrzymać sztucznie przez miareczkowanie wodnego roztworu siarczanu(VI) miedzi(II) wodorotlenkiem sodu. Wroewolfit powstaje i jest trwały w temperaturach bliskich zera. Będąc raczej rzadkim minerałem, nie ma szczególnych zastosowań poza budzeniem zainteresowania kolekcjonerów.
Jako bonus kolejna anegdotka z książki „Magia klejnotów” pań Krzywobłockich, znowu o szmaragdzie, ale tym razem z czasów, gdy uważano ów kamień za zły i diabelski. „Nie powinna go nosić niewinna dziewica, gdyż szmaragd napojony jej niewinnością straci swe barwy i będzie lśnił posępnie – tak jak patrzy spętany zbrodniarz. Szmaragd raduje się w grzesznicy – dostaje wówczas pięknych barw. Dlatego można sprawdzić szmaragdowym pierścieniem cnotę przyszłej wybranki. Za radą złotnika pewien młodzieniec na dworze Franciszka I dawał ów pierścień próby damom, które mu się podobały, by go po trzy dni nosiły. Okazało się, że na dworze tym nie było dam cnotliwych – pierścień ciągle lśnił pięknie. Z rozpaczy tedy młodzieniec ów porzucił życie świeckie i wstąpił do klasztoru”. Tyż głupek, zamiast korzystać z okazji.
[zdjęcia za pośrednictwem strony mindat.org, autorzy: P. le Roc’h, Matteo Chinellato, Thierry Brunsperger, Joy Desor, R.D.Green, Colleen Thomson, Steve Rust]