Zacznijmy od tego, że każda gwiazda, jaką widzimy, jest produktem dwóch przeciwstawnych sił – ściskającej materię grawitacji i rozdymającego materię ciśnienia promieniowania. W świecącej gwieździe panuje między tymi siłami równowaga. Gwiazda rodzi się jednak dzięki grawitacji, która ściska materię znajdującą się w przestrzeni kosmicznej, a dzięki temu ściskaniu materia się podgrzewa. W pewnym momencie jej temperatura staje się tak wysoka, że rozpoczyna się synteza termojądrowa. Wodór, który wciąż stanowi 99% obserwowanej materii Wszechświata, zaczyna się sklejać i tworzyć hel, a towarzyszy temu wydzielanie ogromnej ilości energii – w postaci różnego rodzaju promieniowania, w tym światła widzialnego. Zatem po tym „zapłonie” gwiazda zaczyna świecić. I może tak świecić przez wiele miliardów lat – paradoksalnie im jest większa, tym szybciej umrze (bo większe rozmiary oznaczają większą temperaturę i szybsze tempo procesów termojądrowych). Ale o tym już przy innej okazji.