Wiersze z 1993 roku

reductio ad panem

są wieczory gdy nie potrafisz wykrzesać z siebie

ni skry poezji

choćbyś nawet nakłuwał żyły

i strząsał krople na papier

dzieci rewolucji uciekły do domu

barykadując drzwi puszkami po piwie

ściany świata zbiegły się niebezpiecznie

zarzygany mesjasz subkultury

oblizuje wargi koniec dzieciństwa

bywa okrutny

trzeba wtedy z krzyża

zejść między ludzi

sprawy wyglądają inaczej niż z wysokości cokołu

dostrzega się ich twarze

i inne szczegóły co jedynie

utrudniają życie

Tychy 93.02.28

Pas de morte

z podtytułem: Weronika i śmierć

1. Apostrofa

tancerko śmierci

o połamanych skrzydłach

tancerko śmierci

o zwapniałym sercu

tancerko śmierci

której nie można pokonać

tancerko śmierci

od której można uciec tylko na krótko

na życie

2. Interludium

zatańcz jak chce

lalkarz bez twarzy

w ciepłym zapachu

łez ziemi

3. Finale

śmierć da się wyśpiewać

na najwyższej nucie

wtedy przestaje być straszna

można ją oswoić

je z ręki

i daje się głaskać

nie warczy nawet na obcych

jedynie czasem

spod unisono oczodołów

szczerzy kły

Tychy 93.02.28

Tryptyk 12/s

murnau

Wszystkie barwy czerni i bieli

zamknął w dwunastu klatkach

na sekundę, wraz z ludźmi,

wychudzonymi ciszą. W podróżnym

worku pakowane pośpiesznie

szeleszczący uśmiech woźnicy,

zgarbionego niczym kruk i niepokój;

co się stanie, gdy śmierć

przeskoczy przepaść na okruchami hostii.

Upiorne światło wieczoru

uwięzione w oczach suchego starca

w czarnym surducie – empuza

przybiła do brzegu, szczury rozbiegły się

po domach. Rosiczka zaciska palce;

jakże trudno znać prawdę o ognisku

zarazy, świadomość to ciężka

niczym wieko trumny.

93.01.11

wiene

Narysuj miasto na pomiętym papierze

i zaludnij je sennymi przechodniami.

Pomaluj je w dwie barwy podstawowe

czerń i biel.

Ludzie będą tam mówić niesłyszalnym

szeptem, by nie usłyszał stary doktor,

przybrany w cylinder i chytrą twarz.

Każ jednemu z nich popełnić zbrodnię

doskonałą, bo usprawiedliwioną, stwórz

Kaina bez znamienia. Daj im

namiętności, nie gorsze od innych,

choć nieme, i pozwól popełniać

szaleństwa w ich imię. A potem

obudź się obudź,

somnambuliku.

93.01.12

Skrócona historia rzeczywistości

Antypody

żyjemy tu na opak

na prawdę nas nie stać

a zgoda

buduje jedynie ołtarze

niekiedy jeszcze

łamiemy się chlebem

i kołem

życie wymaga ofiar

mówią eksperci

od kwadratury

pozostają nam występki artystów

biegłych w sztuce

przymykania oczu

biel zszarzała

czy może zbladła

dni są ciemne

niebo pod nami

krwawi często

raniąc nam stopy

93.04.04-05

Życie aseksualne dzikich

Gwałt na rzeczywistości to specyficzny

rodzaj perwersji, tym bardziej, iż hańbi on

raczej rzeczywistość. A przecież

tyle razy jej perswadowano, by zachowywała

się skromnie: `Najważniejsze – nie prowokować!’

Może wtedy zechcą uwieść

lub zadbają przynajmniej o pozory.

Zaś rzeczywistość, oddając się codziennie

milionom nudnych kochanków, zachowuje w głębi

marzenie o czystej, nierealnej

miłości, postawionej między prostym

tak i nie.

93.04.05.

Kwiecień na górnym piętrze wagonu

każda kobieta może stać się

natchnieniem do wiersza

nawet ta której nigdy

nie dotknąłeś

patrząca przez okno w ciepło kwietnia

każda chwila jest dobra by umrzeć

zwłaszcza gdy śmierć ma długie włosy

policzki pomalowane słońcem i zmysłowe usta

a gracja jej ciała

przywodzi na myśl gotyckie ostrołuki

każdy czas jest dobry by żyć

mimo że zawsze umyka z zegarów

pozostawiając luźne sprężyny

i świętą czerń na włosach

na oczach

na bezsilnych

powiekach

93.04.05

*   *   *

zawsze piszę tylko o sobie

jestem jedynym człowiekiem

którego znam tak dobrze

by móc o nim napisać

więcej niż słowa pożegnania

93.04.05

Krajobraz po rewolucji

Śnieg, który pada w kwietniu,

jest niewidzialny. Dlatego wydaje nam się,

że to już lato, lecz jego wystarczy, by zmrozić

najwrażliwsze umysły, a wśród innych

rozsnuć trującą mgłę. Kilka kęsów poezji

na dzień to za mało, przydałoby się

nieco blasku. Cóż kiedy w odpowiedzi na

blask oczy zarastają powiekami i niewielu

ma odwagę, by powierzyć wzrok dłoniom

i stopom. Wyżej podnieśmy sztandar nietolerancji;

na całe szczęście nie wszyscy wierzymy

w kwiecień.

93.04.21

Jamais

europa gości dziś w naszych rozmowach

nadzwyczaj często. Używają jej nawet ludzie,

którzy całą europę zasialiby krzyżami,

zapominając, że robił to i Neron.

A krzyż nie zboże, nie rodzi plonów.

Śródziemnomorska magia potrafi omamić

tych co w europie znaleźli się dzięki

złośliwym kartografom. Mimo że europa

żyje w naszych myślach,

jakże trudno

do niej dotrzeć.

kwiecień ’93

Z placu tworzenia

pierwszego dnia nazwał światło i mrok

a duch unosił się nad wodami

następnego dnia powołał duchy ogniste niepokorne

lecz wieczorem przysłano wezwanie na naradę

dalszy ciąg robót wykonaliśmy w zastępstwie

my partacze spoza cechu

najpierw należało oddzielić niebo od ziemi

zaś tego nie dało się zrobić inaczej

niż ostrymi narzędziami

zdarzały się więc wypadki przy pracy

stworzenie roślin poszło już znacznie łatwiej

treścią liści i tak miała być zieleń

gorzej było ze zwierzętami

do ich budowy musieliśmy użyć

materiałów zastępczych

wreszcie przyszła kolej na nasze koncepcje

człowieka ulepiliśmy z gliny

bo nic poza nią nam nie pozostało

życie daliśmy mu prowizoryczne

po co inne

skoro jest tylko

na obraz i podobieństwo

po Jego powrocie gromom nie było końca

strącił nas w otchłań ciemności

której przecież sam nadał imię

93.04.27

Niechciany wiersz o Polsce

Jak mam napisać wiersz o tym kraju,

gdzie cuda są rzeczą najzwyklejszą,

kobiety nie wstydzą się swojego ciała,

a milczenie jest poza mną.

Na ulicach kamienie unikają naszego wzroku,

pochylając znękane głowy,

z zasłoniętych okien spogląda czarny czas.

Powietrze przepala niewidzialny płomień,

trawiąc w nas arabeski nienawiści,

głębsze niźli znamię Kaina.

Gorzka jest prawda w człowieku,

bardziej gorzka niż ziemia.

93.05.21

Fotele pomazańców

Z wyboru boga, za zgodą ludu,

zasiadają w nas w ciepłej sali,

by dumać nad naprawą świata.

Splugawiły go przecież brudne robaki,

o których najlepiej zapomnieć

zaraz po ich zniszczeniu.

Poduszki nasze są miękkie,

by łatwiej było im zasnąć

po męczących obradach.

Ta odrobina luksusu należna wygranym

nie może być przyczyną buntu

tych co dalej tkwią na twardych stołkach.

Słyszymy, że źle się dzieje,

przypadkowy naród nie kocha ascezy

i nie chce zadowolić się obietnicami.

Niewdzięcznicy przerywają naszym lokatorom

złoty sen o kraju moralności powszechnej,

mniej dziurawej niźli moralność zwycięzców.

Słyszymy też odgłosy tłumu

i groźny poszum nadciągającej burzy.

Kulimy oparcia na myśl o przyszłych piorunach.

Jeśli nasi mieszkańcy wciąż będą drzemać,

wnet znowu przyjdzie nam wyrywać włosie z głów

i bezskutecznie wołać o tapicera.

93.05.06

Posiadacze prawa moralnego (wersja wstępna)

Moralność trzeba posiąść,

najlepiej przy zgaszonym świetle, kiedy nie widać

jej dziewiczego rumieńca.

Jeśli stawia opór,

trzeba go przełamać delikatnie i stanowczo,

jak wolę podczas prania mózgu.

Powinnością moralności jest bowiem rodzić dzieci,

zastraszone przez ojców.

I nie musi to być dla niej przyjemne,

kto szuka łatwych przyjemności,

niech będzie przeklęty.

maj ’93

Powód do zachwytu

Napowietrzna miłość aniołów

jest pełna gracji

i ryzyka; nie dosięga jej Ziemia,

a grawitacja zawiesza swe prawa.

Miłość aniołów odbywa się w

świetlistym niebie, gdzie

łopot oddechu unosi w górę.

Trupioblade obłoki

kryją uściski kochanków

przed wścibskim okiem,

dają też miękką ulgę

chwilowo znużonym skrzydłom.

Owoce tej miłości

opadają czasem w dół,

niczym śnieg w lipcu lub deszcz kwiatów w lutym.

Nad napowietrzną miłość aniołów

nie ma nic bardziej zachwycającego,

choć przecież my, muchy,

też kopulujemy w locie.

93.06.20

liść miłosny II

kobieta ma zapach metaliczny

a smak

rozgrzanej miedzi

która lśni w słońcu

dotykać kobiety tak jak gładzić

iskry czerwonego aksamitu

patrzeć można

tylko na kobietę

i słuchać rytmu jej oddechu

wygrywanego na niewidzialnych

strunach skrzypiec

i krwi pulsującej

w podziemnych żyłach

czerwiec ’93

liść miłosny III (geometria wykreślna)

moja geometria ciemności

składa się ze smukłych łuków ciebie

na których niewprawne palce

kreślą trajektorie naszych gwiazd

93.06.25

Historia naturalna

kiedy pierwszy raz wzeszło Słońce

poczuliśmy się ludźmi

jeden z nas wymyślił wszechświat

drugi prawo

inny pismo i maszyny

kobiety wymyśliły miłość i dzieci

a potem porzuciły je

kiedy wszystko to się już znudziło

ktoś wymyślił boga

który kazał nam zacząć od początku

ale tym razem wedle swoich reguł

postawiliśmy go więc na piedestale

a potem wraz z piedestałem zepchnęliśmy w otchłań

tak skończył się

pracowity dzień

jutro

Słońce znów wzejdzie

po raz pierwszy

93.10.18

Zwyczajnie

wieczór jak zwykle

kobieta siada przy mężczyźnie

i odwraca jego uwagę

od wiecznego płomienia lampy

potem kochają się przez chwilę

w wyobraźni

między dwoma łykami herbaty

potem ona zapala papierosa

a on wstaje otwiera okno

wspina się na parapet skacze

za jego plecami dom

rozpada się w płomieniach

teraz już można

odpiąć skrzydła

93.08.01

Liść miłosny IV

moja uroda życia ma ciemne włosy

i szare oczy

głos niby oddech ciszy

dotyk jej skóry

uspokaja jak dotyk aksamitu

powietrze tańczy wokół jej gestów

moja uroda życia płonie w nocy

bym nie zagubił drogi

gdy pomarańczowe niebo wstrzymało ruch

podziwiając jej płomień

Toruń 93.09.10 – Tychy 93.10.21

Entomologia słowa

Każdy wiersz pisany na siłę podobny jest do

niewylęgłego z poczwarki owada. Skrzydła

ledwo zarysowane, już podcięte; nogi mocne,

ale bez stóp. Głowa jego przypomina pusty

kielich; to okręt bez steru, napędzany na próżno

i na zagubienie.

Toruń 93.09.10

Bel Canto

rozkosz rozpięta jest

na trzech taktach walca

podczas gdy głos jak uderzenie nożem

w szkło przedziera się przez

chmurną codzienność

smyczki cichną skrycie zapada wieczór

brodzimy w pajęczym pyle

rozświetlającym nasze życia

93.04.21

Nic nie rozumiem

1. czas jest złudą

to tylko człowiek nie potrafi się zatrzymać

brodząc pod prąd nieruchomej rzeki

gdy brzegi mkną w ciemność

2. dni wczorajsze

zalegają półki naszych wspomnień

jak groźne cienie

każdy ma taki dzień

prywatny przerażacz

którego nie sposób kartkować bez strachu

3. moje życie jak pusty pokój

meble wyniesiono przed południem

entropia zasłała podłogę

warstewką kurzu

a na jedynym oknie ktoś

napisał szminką trzy słowa

Tychy 93.04.24-26

Impresja podróżnicza

czasem jadąc naprzeciwko pięknej dziewczyny

mam ochotę podejść i powiedzieć

„proszę spojrzeć patrząc na panią

napisałem wiersz

na zawsze pani cząstka

pozostanie zaklęta w mym brulionie”

ciekawe

czy uśmiechnie się lekko

czy z lutnią wydobytą z torebki

odleci

w przestwór

93.04.27

[ilustracja Free photo 82998365 © creativecommonsstockphotosDreamstime.com]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *