PlayStation 3, Xbox 360
Red Dead Redemption z 2010 roku to jest ta gra, dla której kupiłem PS3. Do dziś jeden z najlepszych tytułów, w jakie grałem na konsolach. „Symulator kowboja” z widokiem TPP i otwartym światem, a równocześnie, co już trochę nietypowe dla gier otwartych, z bardzo dobrym głównym wątkiem fabularnym. Setting to oczywiście Dziki Zachód, ale już dość szczególny – jest rok 1911, dzikozachodowa swoboda i bezprawie odchodzą w przeszłość, Indianie siedzą pozamykani w rezerwatach. Dzięki temu autorzy chytrze uniknęli poruszania tej jakże nieprzyjemnej dla amerykańskich Amerykanów kwestii ludobójstwa, jakiego USA dokonały na rdzennych Amerykanach. Ta obłuda mogłaby śmieszyć, gdyby nie chodziło o tragedię – tak się jakoś składa, że gier komputerowych osadzonych w realiach Dzikiego Zachodu jest bardzo mało i przeważająca większość nie wspomina wcale o Indianach lub pojawiają się oni marginalnie. Chyba jedynym wyjątkiem jest Assassin’s Creed 3, gdzie bohater jest Metysem i pewna część fabuły rozgrywa się w indiańskiej wiosce – no ale to czasy sprzed powstania USA, więc wszystko przez Angoli i Żabojadów.
OK, wystarczy politycznej tyrady, wracamy do RDR. Jest to zasadniczo druga część cyklu zapoczątkowanego przez o wiele mniej popularny Red Dead Revolver na PS2/Xbox (2004), aczkolwiek nie ścisła kontynuacja. Bohater Read Dead Redemtpion, John Marston, jest byłym bandytą, którego żona i syn zostają uwięzieni przez agentów rządowych, aby zmusić go do współpracy. Chodzi o to, że Marston ma wytropić i zasadniczo zlikwidować trzech dawnych towarzyszy z bandy. Do dyspozycji mamy spory obszar upozowany na amerykańsko-meksykańskie pogranicze, poruszamy się na piechotę, konno, wozami, można też pociągiem, choć ten nie jeździ zbyt daleko (zasadniczo krąży po takiej niezbyt dużej pętelce torów). Polujemy, skórujemy, łapiemy mustangi, zbieramy ziółka. W grze istnieją też specjalne unikatowe zwierzątka i wierzchowce, które bardzo trudno napotkać, a jeszcze trudniej ubić/złapać. Bywają wśród nich także stworki mityczne, widziałem np. jackalope (królik z rogami jelenia).
Od czasu do czasu bierzemy udział w strzelaninach czy napadach albo odbywamy charakterystyczne pojedynki na Main Street. Podczas pojedynków działa specyficzna mechanika spowolnienia czasu, dzięki której możemy zadecydować, w co wymierzymy – czy tylko wytrącimy przeciwnikowi broń, czy go zranimy, czy też poślemy do Krainy Wiecznych Łowów. Mierzenie za pomocą gamepada bynajmniej nie jest proste. Gdyby RDR nie miało silnego mechanizmu ułatwiania celowania podczas zwykłych starć, pewnie długo bym nie pograł – zdecydowanie wolę w takie gry grać jak człowiek, z myszy i klawiatury, a nie z gamepadem i input lagiem.
Poza tym w RDR możemy bawić się w łowcę nagród na własny rachunek, grać w pokera i inne gry saloonowe, czasem brać udział w wyścigach konnych. Podczas rozgrywki często natrafiamy na różne wydarzenia, np. bandyckie zasadzki albo mieszkańców, którzy proszą nas o pomoc. W grze wprowadzono system honoru, motywujący graczy do „moralnego” postępowania, a ponadto mechanikę podobną jak w serii GTA – jeśli będziemy za dużo rozrabiać, świadkowie zawiadomią władze i z kolei nas zaczną ścigać łowcy nagród (można temu częściowo przeciwdziałać, zakładając masecz… to jest ten, chustę zakrywającą twarz).
RDR jest jedną z najdroższych gier w historii; podczas produkcji dochodziło do częstego w tej branży crunchu, czyli żyłowania ludzi aż padną (uroki koprokapitalizmu). Sama gra miała bardzo dobry odbiór – otrzymała wiele nagród i jest do dziś uważana za najlepszy tytuł na PS3, tak dzięki rozbudowanej mechanice, jak i oprawie. Dziki Zachód wygląda w niej fantastycznie, świetna jest też muzyka i piosenki. Muzyka idzie szlakiem Ennio Morricone ze spaghetti westernów.
Ogólnie gra się w to niezwykle przyjemnie, mimo iż fabuła jest chwilami mocno dołująca i kończy się… nie najlepiej. RDR dostało sporo dodatków, a także samodzielne rozszerzenie Undead Nightmare, w którym szukaliśmy lekarstwa na epidemię zombie. Następna część serii, czyli RDR2 z 2018, siłą rzeczy nie mogła być kontynuacją, więc fabularnie stanowi tzw. prequel. Gramy w niej innym bandytą, ale John Marston też występuje, dzięki czemu możemy poznać jego wcześniejsze dzieje.
Obrazki: Marston na okładce, miasteczko, Marston w grze, poszukiwany poszukiwana, napad na ekspres.