131. Kairo

PC, Mac OS X, Linux, iOS, Android

W poprzednim odcinku była gra rozbuchana graficznie, z ogromnym, żywym światem, filmową akcją, i sporym gronem interesujących postaci, zapewniająca rozrywkę na co najmniej kilkadziesiąt godzin. Jak mówiono u Monty Pythona, and now something completely different, czyli (w tłumaczeniu nieodżałowanego Tomka Beksińskiego) „a teraz coś z zupełnie innej beczki”. Indie, niszowa gra logiczna, z pustym światem, ascetyczną, zgeometryzowaną grafiką, której przejście zajęło mi tylko nieco ponad 3 godziny.

„Kairo” z 2013 roku jest grą Richarda Perrina, minimalistyczną zarówno pod względem interakcji gracza z otoczeniem (możemy chodzić, rozglądać się, popychać przedmioty, czasem też otoczenie reaguje na naszą obecność), jak i przekazu – jesteśmy w świecie gry sami, nie ma z kim rozmawiać, a ilość tekstu pisanego jest minimalna. Mimo to gra opowiada historię, historię od dawna nieistniejącej cywilizacji, która stworzyła te wszystkie budowle i maszyny, a potem zaginęła, nie wiemy – czy przepadła w jakimś kataklizmie, czy sama sprowadziła na siebie zagładę. Nie wiemy praktycznie nic, kim jesteśmy, po co przemierzamy ten pusty świat i jak poradzić sobie z zagadkami. W zasadzie nie wiemy nawet, co mamy robić, i musimy to odkrywać metodą prób i błędów. Zagadki nie są jednak zbyt trudne i choć trzeba rozwiązywać je metodą prób i błędów, nie jesteśmy karani za niewłaściwe pomysły.

„Kairo” oznacza po japońsku „obwód, okrążenie”, co zdradza nam przynajmniej, jak zbudowany jest świat gry – są to mniejsze lub większe cykle zbiegające się w jednym hubie z teleporterami. Niektóre lokacje są zamkniętymi pomieszczeniami, inne z kolei „terenem otwartym”, strukturami zawieszonymi w jakiejś próżni na jednolitym tle. Choć boimy się spaść w tę przepaść, często trzeba zdobyć się na krok w pustkę, leap of faith.

Grze towarzyszy dopasowana minimalistyczna, a jednak onieśmielająca muzyka, której twórcą jest polski muzyk Bartosz Szturgiewicz, posługujący się pseudonimem Wounds. Mimo oszczędnych środków znakomicie buduje nastrój, niekiedy nastrój strachu. Doprawdy nie jest to gra dla każdego – rację ma jeden z recenzentów na Steamie, który określił ją jako grę dla ludzi o mocnych nerwach. Nie straszą w niej zombie ani upiory, brak makabrycznych widoków, ale jej atmosfera jest gęsta i czujemy, że gdzieś tam coś się czai jakaś nieludzka groza sygnalizowana głównie przez nieliczne słyszalne dźwięki.

[screenshoty własne]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *