Dzień 5. Naksos/Damalas
Ostatni dzień stacjonowania na Naksos miała zająć wycieczka objazdowa. Była przyjemna, ale nosiła niestety klasyczne piętno wycieczek biurowych tego typu, tzn. w połowie program wypełniały wizyty w miejscach do wysysania kasy z turystów. Nie było źle, jednak z całą pewnością nie wykorzystaliśmy potencjału Naksos, na której pełno jest zabytków – wież i umocnień, kościołów, miejsc wykopalisk lub rekonstrukcji obiektów starożytnych itd.
Pierwszą miejscowością, do której pojechaliśmy, była wioska Damalas. Znajduje się tam pracownia garncarza-artysty Manolisa (ze sklepikiem, obviously). Pan kręci na kole dużo zgrabnych rzeczy, aczkolwiek podobna pracownia w Kapadocji była moim zdaniem ciekawsza.
Można było nabyć przeróżne butelki, miseczki, posążki, figurki zwierząt i tzw. kubek Pitagorasa. Jest to kubek ze zmyślnie zamontowanym układem syfonowym, który działa w taki sposób, że jak nalejesz za dużo, to ci się wszystko wyleje. Idealny dla polskich klechów i politykierów.
Miasteczko jest niezwykle malownicze – przynajmniej można tu było zobaczyć takie normalniejsze, nieskomercjalizowane do końca miejsce. W jego okolicy znajduje się wiele gajów oliwnych, a w samej osadzie jest przerobiona na minimuzeum stara tłocznia oliwy.
Naksos jest typową dla regionu górzystą wyspą. Jej najwyższy szczyt, Koronos, ma prawie 1000 metrów. Zapewnia to niesamowite widoki podczas jazdy.