Dzień 2c – Świątynia Luksorska
Po obejściu Karnaku i wypoceniu jakiegoś hektolitra wody w straszliwym upale (o ile w Hurgadzie i Kairze było lajtowe 38°C, to na południu temperatury rutynowo przekraczają 40) pojechaliśmy do Luksoru. Ale nie od razu do świątyni, o nie. Najpierw odbyliśmy jedną z obowiązkowych na biurowych objazdówkach wizyt komercyjnych (w późniejszych dniach jeszcze dwukrotnie). Na pierwszy ogień poszła wytwórnia papirusów, oryginalnych „z certyfikatem”, które na pierwszy rzut oka niczym się nie różnią od tych, które można dostać w naszym kraju, zapewne produkcji chińskiej.
Głównym pożytkiem z tej wizyty był pokaz wytwarzania papirusu z papirusu, a ściślej – arkusza papirusowego z łodyg cibory papirusowej (zwanej nieprawidłowo trzciną). To wielce pożyteczna roślina dorastająca do 3-5 m, a według naszego przewodnika nawet kilkunastu. Służy do jedzenia oraz wyrobu mat i plecionek, a w starożytności wytwarzano z niej też na dużą skalę wspomniany materiał piśmienniczy, obuwie, łodzie, kosze i skrzynki, a także używano jej jako materiał budowlany i opałowy.
Arkusze papirusowe wytwarza się z gąbczastego rdzenia łodygi, lecz najpierw trzeba odkroić twardą i włóknistą skórę, z której następnie można zrobić sandały albo różne plecionki. Następnie łodygę kroi się wzdłuż na kilka kawałków, które prasuje się na płasko, przy okazji wyciskając wodę. Otrzymane płaskie pasma układa się na krzyż, na przemian, by się przeplatały. Na koniec otrzymany arkusz wkłada się pod prasę i mocno ściska, usuwając resztę wody i spajając wszystko razem (dawniej sklepywano je ze sobą płaskim kamieniem). Arkusze można sklejać ze sobą – zwykle do 20 arkuszy tworzyło zwój, dodatkowo jeszcze wygładzany muszlą lub kością słoniową. I już.
W wytwórni papirusu wisiały na ścianach dziesiątki zwojów z przeróżnymi malunkami, tak stylizowanymi na starożytne egipskie, jak i nowoczesnymi, mniej lub bardziej kiczowatymi. Kilka osób dokonało zakupu, ja akurat nie. Nie można było robić zdjęć, na szczęście w pewnym momencie wszedłem na pięterko, które akurat było puste. Zwróćmy uwagę, że muzułmański zakaz przedstawiania żywych stworzeń jest już jakby olewany, są nawet nagie kobiety.
Świątynia w Luksorze jest nazywana inaczej Świątynią Narodzin Amona i jak wspomniałem w poprzednim odcinku, była kiedyś połączona z kompleksem w Karnaku za pomocą Alei Sfinksów. Przy okazji świąt religijnych aleją tą niesiono w procesji posąg Amona w tzw. barce słonecznej (po uroczystościach powracał do Karnaku Nilem, już w prawdziwej łodzi).
Po zaniku starożytnej religii świątynie egipskie wyszły z użycia i przestały być „konserwowane”, wskutek czego często zasypywał je piasek. Bywały też zalewane przez Nil lub używane do celów mieszkalnych (oczywiście z obowiązkowym plądrowaniem kosztowności i innego wyposażenia), a w najgorszym przypadku wykorzystywano je jako skład kamienia do budowy domków. W podobny sposób Chińczycy pozbyli się wielu fragmentów Wielkiego Muru, zwłaszcza za czasów Mao. W związku z tym najlepiej zachowały się te starożytne egipskie zabytki, które do XIX wieku pozostawały niedostępne dla ludzi, np. zasypane przez pustynie.
Świątynia Luksorska była zasypana piaskiem i gruzem praktycznie po sam wierzch, tak że miejscowi zapomnieli, że w ogóle tam jest. W jej miejscu istniało sztuczne wzgórze, na którym w IV wieku n.e. zbudowano kościół, w VII wieku przerobiony na meczet. Wiki naiwnie pisze w tym miejscu „which is more than 3,400 years of continuous religious worship”, czyli „co daje ponad 3400 nieprzerwanego bycia miejscem kultu”, kompletnie ignorując fakt, że każdy nowszy kult usilnie zwalczał ten starszy i o jakiejkolwiek ciągłości trudno mówić.
Świątynię egipską w Luksorze zaczęto odkopywać dopiero pod koniec XVIII wieku, a odsłonięto całkowicie w 1881 roku. Na jej terenie istniał też rzymski obóz wojskowy, a wcześniej plątali się po niej także żołnierze Aleksandra Macedońskiego, po których pozostały częściowo zachowane freski.
Budowę Świątyni Narodzin Amona rozpoczął faraon Amenhotep III z XVIII dynastii, w XV lub XIV wieku p.n.e., a ostateczny kształt uzyskała za Ramzesa II z XIX dynastii (XIII w. p.n.e.), zwanego przez Greków Ozymandiasem. Był to jeden z najdłużej panujących faraonów, ale więcej o nim opowiem w Abu Simbel.
Świątynia ma klasyczny kształt (ogólnie Egipcjanie trzymali się tego wzoru przez kilkanaście wieków, jeszcze na początku naszej ery budowali świątynia tak samo): wejście stanowią dwa tzw. pylony, czyli wysokie i szerokie, w większości lite budowle z piaskowca. Przed nimi znajdują się posągi (tutaj Ramzesa II, jego żony Nefertari i córki Maritamon) oraz czasem też obeliski – i tak było tutaj, ale jeden z obelisków został przez władców Egiptu podarowany królowi Francji Ludwikowi Filipowi i stoi dziś w Paryżu. Za pylonami znajduje się dziedziniec otoczony kolumnadą (w tej świątyni jest to dziedziniec Ramzesa II), z którego prowadzi przejście do sali hypostylowej. W Świątyni Luksorskiej po bokach tego przejścia stoją wielkie posągi Ramzesa III (dużo tych Ramzesów mieli), a po prawej stronie dziedzińca jest kaplica Hatszepsut. Za salą hypostylową znajduje się sanktuarium poświęcone Amonowi, Chonsu i Mut (Mut jest boginią nieba, żoną boga Słońca Amona i matką boga Księżyca Chonsu – czyli mamy tutaj miłe rodzinne zgromadzenie).
Oryginalne malowidła i freski w Świątyni Luksorskiej są pięknym przykładem tego, jak stara jest rządowa propaganda. Otóż przedstawiają one „zwycięstwo Ramzesa II w bitwie pod Kadesz”. W rzeczywistości ta bitwa z Hetytami nie została rozstrzygnięta, a doborowe oddziały egipskie dostały tam niezłe lanie.
Miejsce to zwiedzaliśmy o zachodzie Słońca, więc potem zostało już tylko wrócić na statek i się trochę zdrzemnąć. Kolejny dzień miał bogaty program – kolosy Memnona, Dolina Królów i świątynia Hatszepsut. W trakcie powrotu zrobiłem dużo zdjęć pokazujących miejscowe życie, niestety z uwagi na słabe światło większość nie nadaje się do oglądania.
W następnym odcinku: kolosy Memnona oraz wytwórnia posążków z alabastru i plastiku.