Było miękko, teraz będzie twardo. Najtwardziej (jest takie słowo!), jak się da. Pełna dziesiątka w skali Mohsa, czyli oczywiście diament. Niesamowicie skomplikowany skład chemiczny: C. I C. I jeszcze C. Natura jest naprawdę zadziwiająca – z atomów tylko jednego pierwiastka potrafi stworzyć coś czarnego lub szarego, co brudzi palce, ale także superprzezroczysty, klarowny kryształ. Wyjątkowość węgla jako pierwiastka (jest jedyny w swoim rodzaju!) to osobny temat, tu natomiast trzeba powiedzieć coś o wyjątkowości diamentu. Otóż z uwagi na skład jest on najbardziej symetrycznym kryształem – każdy atom węgla łączy się z czterema innymi atomami węgla, znajdującymi się względem niego w wierzchołkach czworościanu foremnego. Jest to niezwykle trwała struktura z bardzo silnym upakowaniem atomów – i właśnie dlatego diament jest taki twardy. A skoro jest taki twardy, można by zapytać, czym właściwie (w jubilerstwie i technice) tnie się diamenty? Nie ma innego wyjścia – innymi diamentami. Z uwagi na to upakowanie diament można też otrzymywać sztucznie pod bardzo wysokim ciśnieniem (ale dużych kamieni się w ten sposób nie wytworzy, tylko małe przemysłowe). W związku z tym w warunkach normalnych diament jest tzw. odmianą metastabilną. Trwalszy od niego jest grafit, ale raczej nie należy obawiać się, że nasza biżuteria z brylantami się kiedyś rozsypie. Naturalne diamenty liczą sobie od 1 do 3,5 miliarda lat! Powstały w płaszczu Ziemi na głębokości poniżej 150 km, a w pobliże powierzchni dostały się wraz z erupcjami wulkanicznymi. Kiedyś formułowano hipotezy o tym, że diamenty mogą powstawać w wyniku uderzeń meteorytów w Ziemię, ale to jest raczej mało prawdopodobne, gdyż odpowiednie warunki panują tylko podczas upadku wielkich bolidów, a i tak trwają za krótko. Diamenty występują natomiast dość powszechnie w przestrzeni kosmicznej, choć na ogół w postaci bardzo drobnej (nanodiamentów). Pewne eksperymenty wykazały, że w środowisku bogatym w metan pod dużym ciśnieniem również powinny masowo powstawać małe diamenciki, więc przypuszcza się, że na Neptunie i Uranie pada diamentowy „śnieg”. Węgiel jest też jednym z etapów ewolucji gwiazd, więc istnieją hipotezy, że po gwiazdach, które zakończyły swój żywot na etapie syntezy węgla, pozostały ich jądra zbudowane z diamentu. Wyobrażacie to sobie – diament wielkości dużej planety, np. Jowisza?