PC, OS X, Linux, PlayStation 4, Xbox One, Nintendo Switch
Dziś dość nietypowa gra strategiczno-przygodowa, stworzona przez białoruskie Weappy Studio. „This is the Police” z 2016 roku można też zaklasyfikować jako time management game, gatunek gier często reprezentowany na platformach mobilnych, w których zwykle prowadzimy jakiś lokal usługowy (sklep, kawiarnię, restaurację, salon fryzjerski itp.) i obsługujemy klientów, ganiając odpowiednio naszych pracowników. Na bardziej zaawansowanych poziomach tego typu gry wymagają już małpiej zręczności w klikaniu i refleksu geparda, więc zwykle ich nie kończę. Natomiast w przypadku „This is the Police” jest trochę spokojniej, za to wielokrotnie borykamy się tam z problemem braku zasobów – oto gdzieś w mieście coś się dzieje, a my nie mamy wolnych ludzi, których można by posłać na miejsce akcji.
Gramy jako Jack Boyd, podstarzały komendant policji, zmuszony do przyspieszonego przejścia na emeryturę przez skorumpowanego burmistrza Rogersa. Naszym celem jest zebranie pół miliona baksów na, jakby powiedział Siara, koncie typu zaskórniak (nie wiem, gdzie takie konta mają Amerykanie, Siara miał w Lichtensteinie). Mamy na to 180 dni rozgrywki, podczas których kierujemy nadal pracą naszego komisariatu, zatrudniając ludzi, na ile pozwoli nam aktualny budżet i władze miasta. Nasz personel składa się ze zwykłych „krawężników” (do interwencji) i detektywów (do śledztw), i jest podzielony na dwie zmiany pracujące na przemian. Postacie zyskują doświadczenie, rozwijają się, ale i starzeją. Miewają cechy specjalne, dzięki którym lepiej sobie radzą z określonymi typami zadań – albo które powodują, że się do pewnych rzeczy nie nadają. Wykorzystywanie dobrych cech ma kluczowe znaczenie, bo umożliwia wysyłanie do wezwań mniejszej liczby ludzi niż zakłada maksimum, z zachowaniem szansy powodzenia. Dzięki temu możemy reagować na więcej wezwań – a pozostawianie wezwań bez reakcji jest bardzo źle widziane przez ratusz.
Dodatkowe utrudnienia polegają nie tylko na tym, że starsi i najbardziej doświadczeni pracownicy odchodzą na emeryturę, ale także na tym, że nasi ludzie mają czasem „wydarzenia losowe”, przez które nie są w stanie przyjść do pracy – „paluszek i główka”, „znajomy miał wypadek samochodowy i trzeba go przytulić”, „wczoraj przez całą noc czytałam pasjonujący kryminał” i tym podobne. Ponadto poszczególni członkowie personelu mają swoje sympatie i antypatie. Jeśli poślemy na interwencję za mało ludzi lub niezgrany zespół albo przeznaczymy do niej osoby niedoświadczone, mogą się zdarzyć ofiary śmiertelne, a to też jest niemile widziane przez władze miasta i opinię publiczną.
Gra ma specyficzną, uproszczoną grafikę, która jest bardzo oldschoolowa, ale w granicach rozsądku. Mnie się najbardziej kojarzyła ze starymi symulatorami, w których wszystko składało się z kanciastych wielościanów, które nie miały na sobie żadnych tekstur, ani nawet cieniowania. Wygląd ekranu odrobinę przypomina mapy w starych „Godfatherach” – grach opartych na filmach z serii „Ojciec chrzestny”. Widzimy miasto z zaznaczonymi ważniejszymi budynkami, u dołu mamy listę ludzi z bieżącej zmiany, pokazującą też, czym się oni aktualnie zajmują. Na planie miasta wyskakują wezwania i zwykle mamy od kilku do kilkunastu sekund czasu rzeczywistego, by je kliknąć i oddelegować odpowiednie siły policyjne (od pewnego momentu zawiadujemy też oddziałem SWAT oraz, pardonnez moi, pancerną suką). W szczególnie trudnych przypadkach może się zdarzyć, że nasi podwładni skorzystają z opcji call backup – a jeśli wtedy nie podeślemy posiłków (no np. nie mamy wolnych ludzi), to istnieje podwójna szansa, że ktoś wróci z misji w gustownym body bag.
Śledztwa wyglądają trochę inaczej, na ogół spokojniej. Po odsiedzeniu stosownego czasu na grzebaniu w papierach detektywi ruszają na miasto, by np. zbadać miejsce zbrodni albo przepytać świadków. Zwykle polega to na przejściu kilku etapów dochodzenia. W każdym z nich mamy do wyboru dwie możliwości i powinniśmy się oprzeć na poznanych wcześniej informacjach. Właściwy wybór w ostatnim etapie na ogół kończy się zatrzymaniem poszukiwanego.
Z samych zarobków oczywiście trudno uzbierać wymaganą kwotę, więc możemy też przychylić ucha sugestiom przedstawicieli przestępczości zorganizowanej albo urzędników. Jeśli przymkniemy oko na jakiś przemyt albo wymuszenie, albo pomożemy zatuszować skandal wywołany tym, że wiceburmistrz po pijaku spuszczał się po rynnie, uciekając z burdelu, zwykle otrzymamy odpowiednio szeleszczącą gratyfikację (aczkolwiek rzecz jasna może to zrykoszetować, jeśli sprawa się wyda).
Fabuła może nie jest zbyt odkrywcza, ale za to bardzo cyniczna, dialogi są dobrze napisane, a idealizmu w tym niewiele (zwłaszcza biorąc pod uwagę zakończenie gry). Po drodze musimy wybierać, czy zostać szpiegiem mafii w strukturach miasta, czy zgodzić się na to, że mafia zamorduje naszego starego kumpla wraz z rodziną, dalej mamy wojnę gangów, a na koniec uczestniczymy w próbie udaremnienia próby sfałszowania wyniku wyborów przez obecnego burmistrza. Mamy tu znów wybór – czy poprzeć drania Rogersa (który obiecuje pozostawić nas jednak w pracy), czy też opowiedzieć się po stronie nowego kandydata, Chaffeya (który obiecuje „postępowe reformy”). Jeśli poprzemy Rogersa i zabijemy Chaffeya – wywalą nas z pracy, ale zatrzymamy kasę zebraną na tajnym koncie. Jeśli poprzemy Chaffeya i zabijemy Rogersa – wywalą nas z pracy i dostaniemy dolara na przeżycie reszty życia.
„This is the Police” miała raczej mieszane recenzje (czego nie rozumiem, bo gra jest przyzwoita, a może rozumiem, bo amerykańskie serwisy nie chciały specjalnie punktować gry, która pokazuje, jak sparszywiał American dream). Na Metacritic poziom ocen jest poniżej 70% – moim zdaniem gra jednak zasługuje na trochę więcej; na Steamie oceny są „bardzo pozytywne”. Mnie się też podobała, można się w nią wczuć i zżyć z bohaterem i jego podkomendnymi. Musiała mieć zresztą dobrą sprzedaż, bo dwa lata później ukazała się nieco już słabsza kontynuacja „This is the Police 2”. W bieżącym roku wydano z kolei spin-off „Rebel Cops”, który ma jednak inną formułę – jest to taktyczna gra turowa w rodzaju XCom albo „Jagged Alliance”, ma natomiast grafikę w podobnym stylu.
Screenshoty własne.