3. Skłodowskit

Skłodowskit. Skoro wspomniałem o MSC przy okazji Paulinga, wypada pokazać minerał nazwany na jej cześć. Tu już nie ma żartów, proszę Państwa – wzór sumaryczny tego kurczaczka mineralogii to (H₃O)₂Mg(UO₂)₂(SiO₄)₂·4(H₂O). Jak widać, jest to minerał uranu. Występuje w pobliżu złóż jego rud, często w towarzystwie uraninitu. Znajduje się go głównie w Kongu, Kanadzie, Jachymovie w Czechach, a także w Polsce, w Kowarach. Jest jednak bardzo rzadki, a odkryty został dopiero w XX w. (w 1924 r.). Ma bardzo ciekawe właściwości – jest radioaktywny, świeci w ciemności i łatwo emituje elektrony pod wpływem światła (efekt fotoelektryczny). Zwracam jednak uwagę na to, że najpiękniejsze jego zdjęcia to mikrofotografie i ten minerał raczej nie tworzy dużych kryształów, a makroskopowo wygląda jak żółty nalot na skale (ostatnie zdjęcie). Żółte zabarwienie jest charakterystyczne dla jonu uranylowego UO₂²⁺. Twardość skłodowskitu w skali Mohsa to 2–3 (czyli niedużo), gęstość to 3,54 g/cm³.

Przy okazji warto powiedzieć kilka zdań o uranie. Jest on pierwiastkiem aktywnym chemicznie. Na powietrzu powoli utlenia się do brunatnego UO₂, rozdrobniony zapala się, dając oliwkowozielony U₃O₈. Pierwsza użyta bojowo bomba atomowa, Little Boy, zrzucona na Hiroszimę, była bombą uranową. Zubożony uran, DU (od angielskiego depleted uranium) to uran pozbawiony promieniotwórczego izotopu ²³⁵U, zawierający głównie bardzo trwały izotop ²³⁸U. Służy do produkcji pocisków przeciwpancernych. Zastosowanie tak bardzo ciężkiego metalu sprawia, że wystrzelony pocisk nabiera ogromnej energii kinetycznej, jest w stanie przebić pancerz i wstrzykuje do wnętrza pojazdu pancernego strumień gorących gazów. Z bardziej pokojowych zastosowań uranu można wymienić barwienie szkła i ceramiki oraz wykorzystanie w fotografice (np. jako toner do drukowania fotografii) i w żarnikach reflektorów scenicznych. Wykorzystywany jest oczywiście jako paliwo jądrowe (izotopy ²³³U i ²³⁵U), czyli w energetyce atomowej, która jest najwydajniejszą, a wbrew dość częstej opinii również najczystszą i najbezpieczniejszą dla środowiska metodą wytwarzania energii.

Natomiast jeśli chodzi o naszą wielką uczoną, to warto wspomnieć, że Maria Skłodowska-Curie straszy japońskie dzieci, ponieważ jej biografia, czy też może raczej hagiografia napisana przez jej córkę, jest tam lekturą szkolną.

Niestety Skłodowska-Curie mało dbała o siebie w młodości, podobnie jak i dziś postępują młodzi ludzie. Pewnego razu po tym, jak zemdlała w środku dnia, jej szwagier, doktor Dłuski, zbadał sprawę i okazało się, że Maria zjadła w ciągu doby tylko pół funta wiśni i pół pęczka rzodkiewek, pracowała do trzeciej w nocy i spała cztery godziny. Rano poszła na wykład, a po powrocie dokończyła jeść pęczek rzodkiewek i… zemdlała. Podobne lekceważenie oboje małżonkowie Curie wykazywali w stosunku do spraw materialnych. Choć mogli opatentować swoją metodę produkcji radu i ciągnąć z tego profity, postanowili ujawnić ją innym uczonym w przekonaniu – rzadko niestety wyznawanym we współczesnym świecie – że nauka powinna służyć wszystkim ludziom.

Inna z moich ulubionych anegdot o MSC opowiada o tym, że w młodości lubiła ona stroić żarty z innych ludzi. Na przykład podczas pewnego pobytu na wsi uwzięła się na znajomego młodzieńca Jana Moniuszkę. Pewnego dnia zorganizowała mu wyprawę do miasta po sprawunki. Pod jego nieobecność wbito w sufit jego pokoju mnóstwo gwoździ i podwieszono na nich wszystkie meble…

[zdjęcia za pośrednictwem strony http://mindat.org, dostęp 19.07.2020, autorzy: Peter Simon, Stefan Wolfsried, Fritz Schiber, Jürgen Greiner, Harold Moritz, Michael Förch]

[anegdoty o M.S.-C. na podstawie W. Gołembowicz „Uczeni w anegdocie”]