Między nami emirami 2

Dzień 2. – muzeum w Fudżajrze, miejscowy meczet szejka Zayeda i rejs

Muzea w Emiratach są dziwne. Kiedy rządy emiratów przestały wstydzić się swojej koczowniczej przeszłości, okazało się, że wiele pamiątek tej przeszłości bezpowrotnie przepadło. W rezultacie prócz rzeczywistych eksponatów owe muzea zawierają przeważnie dioramy z rekonstrukcjami, o których wiarygodności trudno mi wyrokować. Dołożony jest też odpowiedni element propagandowy – zdjęcia szejka Zaida (Zayeda), pomysłodawcy stworzenia ZEA i historia tego przedsięwzięcia to element obowiązkowy we wszystkich takich obiektach. Zaida wszędzie pełno w Emiratach, jest on tam kimś na kształt Piłsudskiego. Zabawne, okazało się, że w tym muzeum nie zrobiłem żadnych zdjęć, co też o czymś świadczy…

Samego miasta nie zwiedzaliśmy, bo nie ma tam w zasadzie nic do zwiedzania. Mimo że teren emiratu jest zamieszkiwany przez człowieka od 4000 lat, miasto powstało stosunkowo niedawno i składa się głównie z wysokościowców i galerii handlowych, ma też kilka uczelni wyższych. Liczy obecnie ok. 100 tys. mieszkańców, co stanowi ponad 40% populacji całego emiratu. Władze ZEA obecnie bardzo naciskają, by ludzie przenosili się do miast. Emiratczyk, który tego zapragnie, otrzyma od rządu dom lub mieszkanie albo działkę i pieniądze na wybudowanie domu (opowiadał nam o tym nasz pilot – bardzo ciekawa postać, Polak urodzony w USA, obieżyświat, który mieszka w ZEA od 15 lat).

Najważniejszym obiektem stolicy emiratu jest wybudowany w 2015 roku meczet szejka Zaida, drugi pod względem wielkości po tym w Abu Dhabi. Meczet liczy 65 kopuł i 6 minaretów o wysokości 80-100 metrów (liczba minaretów świadczy o znaczeniu meczetu i jest ściśle regulowana, to nie jest tak, że każdy może sobie wybudować meczet i obstawić go np. 50 minaretami). Jakoś nie mogę się doliczyć tych minaretów…

Jednak meczetu też nie zwiedzaliśmy. Na terenie emiratu Fudżajry znajduje się poza tym sporo zabytkowych meczetów, w tym (pokazany w poprzednim odcinku) najstarszy wciąż używany meczet Al Bidya, prawdopodobnie zbudowany w XV wieku. Jest też, jak wspominałem, sporo pozostałości po Portugalczykach, przede wszystkim fortyfikacji.

Po tym krótkim wypadzie ruszyliśmy na rejs (oczywiście fakultatywny, kto nie chciał [płacić], nie musiał). To była ogólnie zabawna sprawa, ponieważ rejs startował z portu miasta Dibba, który znajduje się już w omańskiej części północnego cypla Półwyspu Arabskiego. Wobec tego musieliśmy przejść kontrolę graniczną, co było szczególnie uciążliwe podczas powrotu, bo staliśmy wtedy godzinę w kolejce. No ale, jak już też nadmieniłem, Oman z ZEA lubią się nieszczególnie. Po drodze z Fudżajry do Dibby minęliśmy ciekawostkę geograficzną – miasto Wadi Madha, znajdujące się w kawałku Omanu znajdującym się w obrębie terytorium Fudżajry. I w tym kawałku Omanu znajduje się mniejszy kawałek z mieściną Nahwa, należący do Fudżajry.

Rejs trwał kilka godzin i prowadził wzdłuż wybrzeża Półwyspu na północ. Po drodze minęliśmy kilka malowniczych zatoczek (w jednej był luksusowy hotel), mieliśmy przerwy na nurkowanie, kąpiel w zatoczce, wypad motorówką do morskiej jaskini i obiad z miejscową kuchnią (bardzo smaczną i nieco odmienną od kuchni Fudżajry z poprzedniego dnia). Ogólnie rejs był bardzo relaksujący i wróciliśmy z żoną bardzo zadowoleni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *