Dzień 5. – Marsala, saliny i Erice
Pierwszym punktem kolejnego dnia była „promocyjna” wizyta w winiarni Pellegrino w mieście Marsala, typowy obowiązkowy element wycieczek z biur podróży, które zgarniają za to kasę. Ta była umiarkowanie bezsensowna – obiecano nam degustację różnych win, ale… Oczywiście nie liczyłem, że się tam sycylijskim winem urżnę, jednak miałem nadzieję na coś więcej niż po naparstku bodaj pięciu rodzajów. Niektóre były dobre – jeśli ktoś miał ochotę wyskoczyć ze stu eurasków, to mógł je na koniec kupić w firmowym sklepiku. O tyle dobrze, że w winiarni znajdowało się muzeum z ciekawymi eksponatami, np. malowanymi wozami, którymi kiedyś transportowano beczki z winem. Szkoda natomiast, że nie zdołaliśmy zwiedzić samej Marsali.
Potem pojechaliśmy pod Marsalę oglądać saliny, czyli miejsca wytwarzania soli z wody morskiej. Przemysł ten ma na Sycylii długą tradycję; najwięcej salin jest w południowo-zachodniej Sycylii, bo wymagają one odpowiedniego ukształtowania wybrzeża i dna morskiego, a także jak najmniejszej ilości deszczu. Saliny, mówiąc w uproszczeniu, to wyznaczone groblami baseny, które napełnia się wodą morską i pozostawia do odparowania. Dawniej wodę pompowano do nich za pomocą wiatraków, których jeszcze sporo stoi w tej okolicy.
Na horyzoncie jedna z Wysp Egadzkich Sól usypana w kupki. Oby nie zaczęło lać.
Ostatnim punktem programu tego dnia było Erice, jedno z sycylijskich miast na wzgórzach. W starożytności było znane jako Eryks, od imienia pomniejszego boga, syna Afrodyty i Posejdona, władającego sycylijskim ludem Elymów. Eryks podprowadził byka ze stad Heraklesa, a gdy ten przybył, żądając zwrotu albo rekompensaty finansowej, Eryks, pewny, że płynąca w nim krew bogów zapewnia mu nieśmiertelność, wyzwał herosa na pojedynek. Zapomniał jednak o tym, że jego gwarancja na nieśmiertelność obejmuje tylko trzy incydenty, albo może nie docenił wytrwałości Heraklesa, który zabił go w końcu, wyrzucając wysoko w powietrze (i z pewnością mruczał przy tym pod nosem „motyla noga, ile razy jeszcze?”).
Wzgórze, na którym zbudowano miasteczko Erice, jest zamieszkane od V wieku p.n.e. Tradycyjnie bili się o nie Grecy, Kartagińczycy i Rzymianie, ponieważ położenie miasta na wzgórzu jest wysoce strategiczne. Wzgórze to wznosi się na 750 m npm. Panowali nad nim także Arabowie (wtedy to miejsce nazywało się Cebel Hamid, czyli „Góra Hamida”, ten sam rdzeń słowotwórczy odnajdujemy w nazwie Gibraltaru, która w języku arabskim brzmi Dżabal Tariq, czyli „góra Tarika” od imienia mauretańskiego dowódcy). Później oczywiście, jak cała Sycylia, miasteczko dostało się pod władzę Normanów. W starożytności miejsce to słynęło przede wszystkim ze świątyni Venus Ericina. Założycielem tej świątyni miał być pochodzący z Troi Eneasz, który później stał się protoplastą Rzymian. Niestety po owej świątyni Wenus ślad zaginął, gdyż w XII wieku zbudowano na jej miejscu zamek, później przekształcony w więzienie, a resztki świątynnej zabudowy, np. kolumny, wbudowano w wiele budynków wznoszących się w mieście. Jest to tzw. zamek Wenus (normański), natomiast na wzgórzu znajduje się jeszcze drugi zamek, Pepoli (saraceński).
Innym ważnym zabytkiem Erice jest katedra Wniebowzięcia NMP, Duomo dell’Assunta. Jest to budowla z czasów normańskich, z charakterystycznym pięknym sklepieniem (OIDP to załatwionym dla katedry przez jednego z królów Włoch) i kampanilą, czyli dzwonnicą wzniesioną jako oddzielna budowla.
Ze wzgórza Erice roztaczają się przepiękne widoki na okolicę, jednak ich podziwianie nie było nam dane. Trafiliśmy bowiem na jeden z dni, w których szczyt Erice znajduje się w chmurach, a przez to zupełnie stamtąd nie widać, co znajduje się poniżej wzgórza. Całe miasteczko jest wtedy osłonięte mgłą – ale to też ma swój urok, jak widać na zdjęciach.
Po drodze mijaliśmy wielką bazę wojskową, nad którą latały F-16. Erice z oddali. Już wtedy było widać, że nic nie będzie widać. Wjeżdżamy do innego świata W tym momencie zanurzyliśmy się w chmurach. Brama wejściowa Momentami mgła była bardzo solidna. Duomo dell’Assunta, której kampanila jest na poprzednim zdjęciu Wnętrze Duomo dell’Assunta Wracamy do świata żywych.