Dzień 4b – Świątynia w Edfu
Plan drugiego dnia rejsu wyglądał następująco (na muzykę w barze prawie nikt już nie miał siły):
Świątynia Horusa w Edfu jest oddalona od przystani zaledwie o półtora kilometra jazdy ulicami miasta (w linii prostej – jakiś kilometr), więc turystów wozi się z przystani jednokonnymi dorożkami. Niestety dużo wycieczek ma do tego podejście oszczędnościowe i upycha po cztery osoby na zasadniczo dwuosobową dorożkę. Rezultat jest nieco podobny do nieszczęścia dziejącego się na drodze do Morskiego Oka, ale w Edfu przynajmniej jedzie się po płaskim (nie licząc progów zwalniających).
Nie mieliśmy innego wyjścia, więc mnie przypadło w udziale miejsce na koźle. Ponieważ jestem człowiekiem ponadnormatywnie ważkim, miałem obawy, czy pojazd się nie wywali na moją stronę np. na zakręcie. Zwłaszcza że dorożkarze urządzali sobie wyścigi kłusaków.
Miasto Edfu powstało ze starożytnego osiedla Tell Edfu, zbudowanego przy miejscowej świątyni Horusa, a w czasach Ptolemeuszy zwanego Apollinopolis Magna. 5 kilometrów na południe od miasta znajdują się ruiny siedmiu małych piramid schodkowych, powstałych na przełomie III i IV dynastii (początek XXVII wieku p.n.e.).
Horus był jednym z najważniejszych bogów egipskiego panteonu, synem Ozyrysa i Izydy, bratem Anubisa i Bastet. Jego robota obejmowała uzdrawianie, ochronę (zwłaszcza króla), niebo i czasem Słońce, przedstawiano go w postaci sokoła lub jako człowieka z głową sokoła, w podwójnej koronie symbolizującej jedność władzy nad Górnym i Dolnym Egiptem. Taką samą koronę nosili faraonowie.
Życiorys Horusa zaczyna się w sposób co najmniej niecodzienny. Otóż jego późniejszy stryj Set miał jakieś anse do swojego brata, Ozyrysa. Set to ogólnie taki chłopak do bicia w mitologii egipskiej, bóg pustyni, burzy, nieporządku, przemocy i imigrantów. To jest ten, cudzoziemców. Nikt go nie lubi, choć codziennie o wschodzie i zachodzie Słońca pomaga bogu Ra w walce z demonem-wężem Apofisem, który zawsze wtedy atakuje słoneczną barkę Ra.
Knując przeciwko władającemu Egiptem bratu, Set urządził pewnego razu imprezę dla całego panteonu. Podczas impry pokazał balującym piękny, bogato zdobiony sarkofag, który sobie sprawił (doprawdy, niektórzy egipscy bogowie mają dziwne pojęcie rozrywki). A potem oznajmił, że jako hojny bóg podaruje ten przedmiot pożądania temu z gości, który będzie pasować do sarkofagu. Imprezowicze, nieświadomi, że to ustawka, rzucili się przymierzać sarkofag, który „przypadkiem” pasował tylko na Ozyrysa. I gdy Ozyrys się w nim położył, wieko się zatrzasnęło, a ze ścian wysunęły się mnogie ostrza, które uśmierciły boga. Dlatego pamiętajcie, drogie dzieci: gdy będziecie przymierzać sarkofag, nigdy nie zatrzaskujcie za sobą wieka!
Jednak Izyda, żona (i siostra) Ozyrysa, weszła Setowi w paradę – otworzyła sarkofag i będąc boginią magii, mądrości, a przy okazji płodności i życia, ożywiła wielokrotnie podziurawionego małżonka. Set nie dał jednak za wygraną i wkrótce potem otruł brata na śmierć, a żeby utrudnić jego ponowne wskrzeszenie, poszatkował jego ciało na gulasz i wrzucił do Nilu. Ale Izyda też nie dała za wygraną i zaczęła zbierać kawałki męża. Udało jej się odnaleźć wszystkie z wyjątkiem najważniejszego – głowy. Cha cha, nie! Z wyjątkiem penisa (uważanego przez niektórych za dolną głowę). Boski penis, jako kąsek wyjątkowo smaczny, został w międzyczasie pożarty przez rzecznego potwora, dzisiaj identyfikowanego z hipopotamem, a według innej wersji – przez nilowe ryby. Dlatego starożytni Egipcjanie ryb z Nilu nie jedli i ja im się w sumie nie dziwię.
Izyda była jednak boginią magii, więc za pomocą czaru viagrakadabra dosztukowała poskładanemu ciału męża sztuczny wihajster i już można było Ozyrysa wskrzeszać. Czary Izydy były na tyle skuteczne, że małżonkowie zdołali nawet spłodzić dziecko, jednak Ozyrys był zmuszony potem zejść do podziemia i został bogiem zaświatów. Natomiast będący owocem tych igraszek Horus, który był też bogiem siły, gdy tylko dorósł, pokazał stryjowi, kto tu rządzi. Mianowicie pozwał go przed sąd, który miał ustalić, kto ma rządzić Egiptem i dlaczego Horus. Sędzią był bóg ziemi Geb, dziadek Horusa oraz ojciec Ozyrysa, Izydy i Seta. Zatem wszystko zostało w rodzinie.
Świątynia Horusa w Edfu jest w bardzo dobrym stanie – i nie bez przyczyny. W porównaniu z Karnakiem i Luksorem to jest nówka sztuka, zbudowano ją w okresie ptolemejskim między 237 a 57 rokiem p.n.e. Układ ma jednak jak najbardziej tradycyjny: zaczyna się od wejścia flankowanego przez dwa wielkie pylony opatrzone płaskorzeźbami, na których dominującym motywem jest Horus. Za pylonem jest dziedziniec, następnie większa sala hypostylowa, mniejsza sala hypostylowa i trzykomorowe sanktuarium. Zachował się nawet mur chroniący świątynię przed wylewami Nilu! Spacer wzdłuż tego muru, „na tyłach” świątyni, robi duże wrażenie, zwłaszcza że ściany po obu stronach są w całości pokryte płaskorzeźbami i inskrypcjami. Jest nawet wizerunek zaginionej części Ozyrysa…
Zawdzięczamy to głównie edyktowi cesarza Teodozjusza I z 391 roku n.e., zakazującemu wyznawania „pogańskich” kultów w Cesarstwie. Wkrótce po porzuceniu świątynia została szybko zasypana piaskiem, ponad który wystawały tylko górne zakończenia pylonów i może z 4 metry sal hypostylowych. I w takim stanie świątynia była zamieszkiwana najpierw przez chrześcijan, a potem przez muzułmanów. Dowodem tego są okopcone na czarno górne części wnętrza budowli. Ponad zasypaną resztą miejscowi pobudowali sobie chaty. Odkopywanie świątyni zaczęło się dopiero w 1860 roku.
W następnym odcinku – świątynia w Kom Ombo.