W tzw. międzyczasie Tomek Beksiński przeszedł z Dwójki do Trójki i tam zaczął prowadzić swoją „Trójkę pod Księżycem” (od 1991). Niestety audycja ta była przez dyrekcję Trójki traktowana trochę dziwnie i czasami nadawano ją w godzinach od 3 do 6 nad ranem. Słuchałem jej przez to w kratkę, a nawet okresami miewałem dłuższe przerwy. Gdy włączyłem się w 1995 roku po jednej z nich, dostałem jakby obuchem między oczy. Muzycznym obuchem okazała się pochodząca ze Szwajcarii grupa Lacrimosa, grająca rock gotycki. Do dziś Lacrimosa pozostaje jedną z nielicznych rzeczy, jakie Szwajcaria wniosła do muzyki popularnej – obok duetu Yello i DJ BoBo. Formalnie jest to jednak duet stworzony przez Niemca Tilo Wolffa i Finkę Anne Nurni. Gdy słuchałem płyty „Inferno”, miałem wrażenie, że słucham śpiewu załogi okrętu podwodnego, który właśnie idzie na dno. Beksiński puścił wtedy prawie całą płytę, chytrze pomijając najsłabszy utwór, i błyskawicznie stałem się fanem Lacrimosy, umocnionym jeszcze przez następne krążki, „Stille” i „Elodia”, nagrane z orkiestrą i chórem. Niestety zespół nie potrafił odtworzyć tego brzmienia na koncertach, więc gdy obejrzałem go na żywo w dodatku w nadającej się do takich imprez gorzej niż Torwar Hali Wisły, doznałem sporego rozczarowania.